Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 15 wrzesień 2023
Wielka Brytania: porażka rządowej aukcji na budowę nowych elektrowni wiatrowych na morzu

W dniu 8 września br. brytyjski rząd ogłosił wyniki piątej edycji aukcji na dostawę energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. [1] Ku zdumieniu brytyjskiego rządu oraz zwolenników energetyki wiatrowej nie wpłynęła żadna oferta na budowę nowych mocy w projektach wiatrowych na morzu. W tegorocznej aukcji zakontraktowano 3,7 GW nowych mocy w 95 projektach, w tym i w nowych farmach wiatrowych na lądzie, głównie w Szkocji. Dla porównania w 2022 r. zakontraktowano aż 12 GW mocy. Na nowe projekty OZE brytyjski rząd chce wydać aż 227 mln funtów, tj. ok. 1,2 mld zł.

Brytyjski rząd, mniej lub bardziej świadomie, ale powiedział „sprawdzam” w kwestii opłacalności budowy morskich farm wiatrowych i w tegorocznej aukcji na dostawę energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych dokonał istotnej korekty warunków dofinansowania projektów OZE. Kluczowe znaczenie miały parametr ceny zakupu energii oraz zablokowanie możliwości sprzedaży energii elektrycznej na rynku po innej cenie niż zakontraktowana wcześniej dla rządu. Ta druga kwestia była o tyle kluczowa, że operatorzy farm wiatrowych woleli sprzedawać wyprodukowaną energię po cenach rynkowych, które były dużo wyższe od tych z aukcji, niż dotrzymać warunków kontraktu z rządem. Pisaliśmy o tym na początku kwietnia 2023 r. w publikacji pt. „Jak brytyjski rząd wpadł w propagandową pułapkę o rzekomych niskich cenach energii z wiatru - skandalu ciąg dalszy”, gdzie opisywaliśmy mechanizm kontraktów różnicowych zawieranych przez operatorów morskich farm wiatrowych z brytyjskim rządem umożliwiający bez kosztowe łamanie umowy. [2]

windmills 1838788 640

fot. Pixabay

Wiatr jest paliwem niskiej jakości

Decydujące znaczenie dla niepowodzenia tegorocznej aukcji miała jednak cena, którą brytyjski rząd chciał zapłacić za 1 MWh energii wyprodukowanej w morskich farmach wiatrowych. Jak pisze tuba angielskich klimatycznych panikarzy „The Guardian” – „(…) rząd ustalił maksymalną cenę 44 funtów za 1 MWh w oparciu o ceny z 2012 r. Była to cena porównywalna z ceną oferowaną na poprzedniej aukcji, która miała miejsce zanim jeszcze wiele czynników inflacyjnych uderzyło w branżę [wiatrową – red.] i w jej łańcuchy dostaw. Obecnie niektórzy z czołowych operatorów [farm wiatrowych – red.] gorączkowo żądają, aby ministrowie szybko ogłosili, że maksymalna cena na przyszłoroczną aukcję zostanie podniesiona. Niektórzy chcą także pomocy [od państwa – red.] w zapewnieniu możliwości realizacji już uzgodnionych programów.” [3]

Dla porównania brytyjski rząd oferował w tej samej aukcji wsparcie finansowe dla farm wiatrowych na lądzie na poziomie cen energii elektrycznej z 2012 r., tj. w wysokości 53 funtów za 1 MWh (ok. 285 zł/1 MWh). Jednak projekty farm wiatrowych na lądzie realizowane są głównie w Szkocji, gdzie tamtejszy rząd dopłaca do wiatraków nawet, gdy nie pracują lub brakuje wolnych mocy przesyłowych do Anglii i nie wiadomo co zrobić z nadmiarem energii, gdy akurat wieje.

Aby zrozumieć co stało się w Wielkiej Brytanii warto przytoczyć w tym miejscu opinię bardzo dobrze poinformowanego portalu Net Zero Watch, który w redakcyjnym materiale tak podsumował odmowę udziału w akcji ze strony deweloperów morskich farm wiatrowych:

„Chociaż brak ofert ze strony morskiej energetyki wiatrowej może być zaskoczeniem dla niektórych osób, być może nawet dla rządu, to jednak nie jest to szok dla osób zaznajomionych z długoterminowymi tendencjami w zakresie kosztów kapitałowych i operacyjnych energetyki wiatrowej, ujawnionymi w zbadanych sprawozdaniach finansowych. Koszty morskiej energetyki wiatrowej w Wielkiej Brytanii nie spadły drastycznie, tak jak twierdził to przemysł OZE. Na całym świecie przemysł wiatrowy ma kłopoty z tych samych powodów; koszty pozostają wysokie i aby wynagrodzić inwestorów, potrzebny jest wysoki poziom dotacji. (…)

Faktem jest, że energetyka wiatrowa, gdziekolwiek funkcjonuje, jest kosztownym sposobem wytwarzania energii. Nie jest też to w ogóle zaskakujące; wiatr jest paliwem fizycznie niskiej jakości, a koszt jego przekształcenia w energię elektryczną jest z natury wysoki.” [4] Nic dodać. Nic ująć. Warte zapamiętania jest stwierdzenie, że: „wiatr jest paliwem niskiej jakości” i choć pozyskiwany jest za darmo, to nie jest on skoncentrowany w miejscu i w czasie. W efekcie, koszt zagonienia wiatru do pracy i do produkcji energii elektrycznej jest bardzo wysoki. To immamentna cecha tej technologii i jedna z jej licznych nienaprawialnych wad.

Ta nieudana dla branży wiatrowej aukcja, choć nieco lepsza dla podatników i konsumentów, którzy uniknęli kolejnego zbędnego wydatku na drogie zabawki do poprawiania klimatu, może nie będzie przełomem w myśleniu rządzących o farmach wiatrowych, lecz z pewnością zasieje wątpliwości czy aby na pewno energia elektryczna produkowana przez farmy wiatrowe jest taka tania, jak zachwalają ją lobbyści. My znamy tę odpowiedź i nigdy byśmy nie wydali grosza na tak drogą i w dodatku nieefektywną technologię. Co innego politycy, którzy na energetyce znać się nie muszą i są w stanie uwierzyć w propagandowe opowieści o „darmowej energii z wiatru i ratowaniu planety przed zbrodniczym dwutlenkiem węgla”.

Ponownie zacytujmy portal Net Zero Watch i jego szefa Andrew Montford’a, który powiedział tak: „Wydaje się, że rząd uwierzył w plotki o spadających kosztach morskiej energii wiatrowej i ustalił niski limit ofert w przypadku nowych kontraktów, przez przypadek wierząc w ten sposób blef branży wiatrowej. Bez wątpienia branża będzie teraz błagać o nowe i wyższe dotacje, zrzucając winę na inflację i problemy z łańcuchem dostaw. Rząd nie powinien wierzyć w tę bzdurę. Jak pokazują światowe doświadczenia, energia wiatrowa jest niezwykle kosztowna.”. [4]

Do tej wypowiedzi dodajmy jeszcze komentarz dr John’a Constable, redaktora ds. energetyki w Net Zero Watch wskazującego, że: „Wyniki aukcji CfD są symptomem szerszego kryzysu energetyki wiatrowej na całym świecie. Branża ta znajduje się w kryzysie, z którego raczej nie wyjdzie, ponieważ jej koszty są po prostu zbyt wysokie, aby dało się je utrzymać. Nadszedł czas, aby rząd przyznał, że odnawialne źródła energii zawiodły i zaczął przyglądać się realistycznej polityce energetycznej.” [4]

Oczywiście odpowiedź na pytanie, dlaczego deweloperzy wiatrakowi w ogóle nie wystartowali w aukcji brytyjskiego rządu jest banalnie prosta. Odpowiedź brzmi – brak opłacalności dla biznesu wiatrakowego przy zbyt niskich cenach za 1 MWh, które oferował rząd w aukcji, tj. 44 funty za 1MWh. Żeby sprawę dopowiedzieć do końca trzeba wyraźnie podkreślić, że dotyczy to zarówno nowych projektów, jak i tych zakontraktowanych w poprzednich latach, których realizacja została wstrzymana. Wygląda na to, że system dofinansowania energetyki wiatrowej w oparciu o tzw. „kontrakty różnicowe”, a więc gwarantujące konkretny poziom dochodów dla operatorów farm wiatrowych okazał się być mało opłacalny. Brytyjscy analitycy szacowali, że operatorzy morskich farm wiatrowych opłacalność uzyskują dopiero przy cenach ok. 100 funtów za 1MWh, choć i to może być za mało dla „inwestorów branżowych” przyzwyczajonych do wysokich stóp zwrotu z inwestycji.

1288.1 Wykres nr 1

Powyższy wykres przedstawia tzw. uśredniony koszt energii elektrycznej z elektrowni morskich (kolor niebieski) i lądowych (kolor czerwony) w zależności od roku oddania danej inwestycji do eksploatacji.

Trudno się zatem dziwić, że operatorzy farm wiatrowych nie złożyli żadnej oferty w aukcji, gdyż poziom ich oczekiwań i aspiracji finansowych jest znacznie, znacznie większy. Więcej o zasadach ekonomii energetyki wiatrowej w Wielkiej Brytanii pisaliśmy m.in. w marcu br. w publikacji pt. „Brytyjskie morskie farmy wiatrowe przedstawiane jako „najtańsze źródło energii" sięgają głęboko do kieszeni podatnika”. [5]

W tym miejscu możemy tylko przytoczyć nasz redakcyjny komentarz z marca br., który idealnie opisuje tę sytuację: „Tak więc rzekoma „rewolucja kosztowa", o której opowiadała branża i media w Wielkiej Brytanii od 2017 r., w istocie rzeczy nigdy nie miała miejsca, a energetyka wiatrowa pozostaje niezdolna do funkcjonowania bez rosnącego wsparcia publicznego.” [5] Tutaj obowiązuje reguła, że im więcej wiatraków znajduje się w systemie energetycznym, tym drożej za energię płaci konsument. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje jest w sumie prosta, gdyż przy chaotycznie działających źródłach energii takimi, jakimi są wiatraki gwałtownie rosną koszty zarządzania siecią energetyczną i koszty zakupu energii ze stabilnych źródeł, kiedy akurat nie wieje. Mechanizm ten jest bardzo dobrze znany operatorom sieci, ale jest starannie ukrywany, by opinia publiczna nie mogła się zorientować co naprawdę się dzieje i by konsumenci nie zorientowali się w skali publicznego dofinansowania do przemysłu OZE. Nie bez powodu rządy wielu państw w Europie, w tym i w Polsce zamroziły ceny energii dla konsumentów, by uniknąć niewygodnych pytań o koszty rzekomej transformacji energetycznej.

Energia z wiatru nigdy nie jest tania i nigdy nie będzie tania

Porażka brytyjskiej aukcji na nowe moce z OZE od razu uaktywniła wiatrakowych lobbystów, którzy zaczęli straszyć opinię publiczną niedoborami energii elektrycznej na rynku i brakiem możliwości redukcji emisji dwutlenku węgla przez Wielką Brytanię. Te propagandowe opowieści mają na celu odwrócenie uwagi od niewydolności oszukańczych źródeł energii w zaopatrzeniu ludności w naprawdę tanią i zawsze dostępną energię. W końcu technologia ma służyć człowiekowi i ułatwiać mu codzienne życie a nie być powodem jego udręki i zniewolenia.

Tymczasem niezawodny w szerzeniu klimatycznych nonsensów dziennik „The Guardian” pisze tak: Problemy, które pojawiły się wokół morskiej energetyki wiatrowej, stanowią cios dla brytyjskich zobowiązań w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla, ponieważ branża ta stanowi podstawę tych planów. Wielka Brytania zobowiązała się do dekarbonizacji systemu elektroenergetycznego do 2035 r. i osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r. Plany te opierają się na prawie czterokrotnym wzroście mocy wytwórczych w morskiej energetyce wiatrowej z ok. 14 GW [obecnie – red.] do 50 GW do 2030 r. Dane branżowe mówią, że obecnie istnieje luka wynosząca aż 24 GW „pomiędzy tym, co naszym zdaniem możemy pozyskać w wyniku aukcji dla energetyki morskiej a docelowymi 50 GW dla energetyki morskiej”. Pośród ostrzeżeń, że strony związków zawodowych pojawia się też i to, że Wielka Brytania ryzykuje utratę setek tysięcy dodatkowych stanowisk pracy w sektorze wytwórczym, jeśli odmówi pójścia w ślady Joe Bidena i realizacji znacznych inwestycji w ekologiczny przemysł.” [3]

Momentalnie pojawiły się też medialne ostrzeżenia o możliwej utracie miejsc pracy przez setki tysięcy pracowników, jeśli brytyjski rząd nie będzie dofinansowywał budowy elektrowni wiatrowych. Jest to stała sztuczka lobbystów OZE, który mamią polityków dużą liczbą wyborców zagrożonych utratą miejsc pracy lub mówią o tysiącach nowo powstających miejsc pracy wymuszając w ten sposób korzystne dla nich rozwiązania biznesowe. Naszym zdaniem jest to wyłącznie retoryka, gdyż branża nie publikuje danych o zatrudnieniu na poszczególnych farmach wiatrowych. Nie wiemy też, ile osób obsługuje i serwisuje poszczególne farmy wiatrowe. Możemy się jedynie domyślać, jak jest naprawdę, gdyż trudno jest dotrzeć do informacji, gdzie są produkowane poszczególne elementy wyposażenia elektrowni wiatrowej i jak liczone są miejsca pracy. Nawet branżowy portal „WindEurope” (https://windeurope.org/) podaje, że w szeroko rozumianym przemyśle OZE pracuje ok. 300.000 osób w całej Europie. Oznacza to, że należy zachowywać duży dystans do liczb podawanych przez klimatycznie wzmożone media i szukać sposobu weryfikacji tych liczb. Symptomatyczny jest tutaj komentarz opublikowany właśnie na portalu WindEurope utrzymany w duchu „budujcie wiatraki, inaczej nie będzie taniej energii”.

„Opozycyjna Partia Pracy określiła wynik aukcji jako „absolutną katastrofę dla Wielkiej Brytanii”. Spowolnienie rozwoju morskiej energetyki wiatrowej utrudni Wielkiej Brytanii osiągnięcie celów klimatycznych i będzie miało wpływ na miejsca pracy i wzrost gospodarczy. Inwestycje o wartości 10 mld funtów zostały wstrzymane. Konsumenci stracą tańszą energię elektryczną – a 5 GW mocy w nowych morskich farmach wiatrowych pozwoliłoby im zaoszczędzić 2 mld funtów rocznie.

Czy indeksowanie cen aukcyjnych w celu odzwierciedlenia niedawnych wzrostów kosztów spowodowałoby, że morska energetyka wiatrowa stałaby się droższa? Trochę tak, ale nadal byłoby to znacznie tańsze niż rozwiązania alternatywne.

„Wypływają z tego ważne lekcje dla innych rządów w Europie. Jeśli ceny na aukcjach nie odzwierciedlają rzeczywistych kosztów [produkcji – red.], to nikt nie licytuje i nie powstaną takie morskie farmy wiatrowe, jakich oczekujemy. Nie zrealizujesz też swoich celów klimatycznych i energetycznych. I tracisz miejsca pracy oraz rozwój”. – powiedział Giles Dickson, dyrektor generalny WindEurope.” [6]

[Nasz komentarz] Mamy nadzieję, że rząd Rishi Sunaka nie ulegnie presji wiatrakowych lobbystów i nie zapłaci wyższych kwot dla operatorów morskich farm wiatrowych lekceważąc gniewne pomruki branży. Tylko ta jedna sytuacja pokazuje, że wbrew propagandowym opowieściom energetyka wiatrowa nie jest tania i nie staje się tańsza z biegiem lat, jak to nas mamiono. Prawdziwą przyczyną niepowodzenia piątej edycji brytyjskiej aukcji OZE był brak prawnej możliwości swobodnego odstąpienia od dotrzymania kontraktu z rządem i dostarczenia energii elektrycznej po umówionej cenie. Dotychczas, operatorzy farm wiatrowych wiedząc, że nie grożą im żadne kary i zwrot środków sprzedawali energię na rynku bez oglądania się na kontrakt rządem i z powodzeniem zarabiali na swoje utrzymanie.

Należy pamiętać, że koszty realizacji inwestycji w postaci elektrowni wiatrowych czy to na lądzie czy to na morzu były i są wysokie. Kilkukrotnie przekraczają one koszty budowy i wytwarzania energii z paliw kopalnych. Pseudo-pandemia i kryzys na rynku energii w Europie obnażyły słabości całego systemu gospodarczego opartego o import taniego gazu z Rosji sprzedawanego krajom zachodniej Europy po dumpingowych cenach, a który umożliwiał tańszą produkcję wielu dóbr, w tym i turbin wiatrowych oraz paneli. To wszystko się już skończyło i koszty budowy oraz utrzymania farm wiatrowych zaczynają się urealniać, m.in. przez wysokie ceny energii elektrycznej. W efekcie branża wiatrowa w dalszym ciągu będzie się domagać rządowych dotacji i gwarancji, by móc utrzymać się na rynku i dalej budować swoje turbinki do mielenia powietrza.

Brytyjskie doświadczenia powinny być niezwykle pouczające dla polskiego rządu, który niestety zakochany jest bez pamięci w energetyce wiatrowej na lądzie i morzu, mimo że w 2015 r. PiS szedł do wyborów pod hasłami ograniczania inwestycji wiatrakowych. Tymczasem warto przypominać licznym wielbicielom wiatraków w rządzie Morawieckiego, że skoro energetyka wiatrowa jest taka tania to, dlaczego rachunki za energię elektryczną rosną proporcjonalnie do ilości elektrowni wiatrowych w naszym systemie energetycznym? No i zadajmy sobie pytanie, ile będzie kosztować 1 MWh energii dla ludności po 1 stycznia 2024 r. jak rząd przestanie już mrozić ceny energii? Czy będzie to 800 zł/MWh czy może 1.200 zł/MWh? A może jeszcze więcej? Pamiętajmy, że im więcej wiatraków pobudujemy tym droższa będzie energia.

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

(1) https://www.gov.uk/government/news/record-number-of-renewables-projects-awarded-government-funding - publ. z dn. 08.09.2023 r.

(2) http://stopwiatrakom.eu/wiadomo%C5%9Bci-zagraniczne/3029-jak-brytyjski-rz%C4%85d-wpad%C5%82-w-propagandow%C4%85-pu%C5%82apk%C4%99-o-rzekomych-niskich-ce-nach-energii-z-wiatru-skandalu-ci%C4%85g-dalszy.html – publ. z 01.04.2023 r. 

(3) https://www.theguardian.com/environment/2023/sep/10/uks-net-zero-ambitions-at-risk-after-disastrous-offshore-wind-auction - publ. z dn. 10.09.2023 r.

(4) https://www.netzerowatch.com/ar5-cfd-auction-results/ - publ. z dn. 08.09.2023 r.

(5) http://stopwiatrakom.eu/wiadomo%C5%9Bci-zagraniczne/3028-brytyjskie-morskie-farmy-wiatrowe-przedstawiane-jako-%E2%80%9Enajta%C5%84sze-%C5%BAr%C3%B3d%C5%82o-energii-si%C4%99gaj%C4%85-g%C5%82%C4%99boko-do-kieszeni-podatnika.html – publ. z dn. 22.03.2023 r.

(6) https://windeurope.org/newsroom/news/uks-badly-designed-cfd-auction-attracts-not-a-single-investor/ - publ. z dn. 08.09.2023 r.


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!