Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 07 sierpień 2018
Komu naprawdę potrzebne są wiatraki? Niemieccy producenci OZE chcą dalszej ekspansji na rynku międzynarodowym

Polityka klimatyczno – energetyczna Unii Europejskiej nastawiona jest na realizację celów gospodarczych swojej największej gospodarki. Dzisiaj omawiamy kolejną publikacją, która wyraźnie wskazuje, że instalacje OZE to jedynie biznes, który nie ma nic wspólnego z troską o klimat. Walka z węglem i emisjami dwutlenku węgla, to przysłowiowy „winowajca zastępczy”, który ma za zadanie odciągnąć uwagę od istotnych problemów związanych z degradacją i zatruciem środowiska naturalnego oraz prawdziwymi celemi polityki klimatyczno-energetycznej Niemiec.

Na portalu biznesalert.pl ukazał się artykuł pt.: „OZE w Niemczech utknęły, branża zapowiada zwolnienia.” Zwracamy na niego uwagę, ponieważ ukazuje on pewną zależność, a mianowicie wzrost udziału OZE w miksie energetycznym poszczególnych państw europejskich przekłada się bardzo realnie na wymierne korzyści państw, w których produkuje się turbiny wiatrowe i na miejsca pracy. W „zielone” technologie zainwestowano potężny kapitał i ten kapitał ma się zwrócić, czego pilnuje Komisja Europejska.

Zwróćmy uwagę, że „wzrost ambicji klimatycznych”, o który tak bardzo walczy unijny komisarz Miguel Arias Cañete wprost przekłada się na liczbę zamówień w niemieckich czy duńskich fabrykach urządzeń do mielenia powietrza, ptaków i nietoperzy. Technologia OZE, bez wsparcia regulacyjnego na poziomie unijnym i wsparcia finansowego ze środków publicznych, padła by w ciągu 24 godzin.  

„Setki pracowników firmy Enercon produkującej turbiny wiatrowej w Aurich w Dolnej Saksonii mają stracić pracę w nadchodzących miesiącach. Grupa chce wejść na rynek międzynarodowy, ponieważ liczba zamówień na turbiny wiatrowe w Niemczech mocno spadła (wyróżnienie redakcji). Według rzecznika Enercon, turbiny wiatrowe, które miałyby powstać w innych krajach, musiałyby być montowane na miejscu. IG Metall zażądał planu socjalnego. Według raportu w samej Dolnej Saksonii chodzi o ponad 700, a w całym kraju 835 miejsc pracy.

Zaledwie kilka dni temu przemysł energetyki wiatrowej wezwał Wielką Koalicję do szybkiego rozwiązania sporu dotyczącego szybszej ekspansji zielonej energii elektrycznej. Prezes Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej niemiecki Hermann Albers, wezwał do „fundamentalnego zaangażowania” polityków w celu osiągnięcia udziału energii odnawialnej z 65 procent do 2030. Pod koniec pierwszej połowy tego roku było to według Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu i Energetyki Wodnej (BDEW) ponad jedna trzecia (36,3 procent). Albers powiedział, że w drodze do mety do 2030 r. nieosiągnięcie celu w mocy zainstalowanej z OZE byłoby nie do przyjęcia.” [1]

industry 486877 1280

fot. Pixabay

Analizując to, co przedostaje się do mediów widać, że „ratowanie klimatu” jest tylko zasłoną dymną dla niemieckiej gospodarczej i politycznej ekspansji w Europie. Pisał o tym w artykule „Niemcy budują dominium energetyczne” dr Mariusz Ruszel z Politechniki Rzeszowskiej i Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukaszewicza.

„Unia Europejska dąży do tego, by budować wspólny rynek. Głównym beneficjentem będą Niemcy (wyróżnienie redakcji). Im więcej połączeń, tym lepiej te miliardy metrów sześciennych będą się rozpływać do krajów sąsiednich. (…) Aktualnie budowane są kable podmorskie. Norwegia jest jedynym krajem posiadającym elektrownie szczytowo-pompowe pozwalające magazynować energię. Prąd w Norwegii jest bardzo tani. Zintegrowanie Skandynawii z Niemcami pozwala stworzyć dodatkowy hub elektroenergetyczny dla Europy. Do tego dochodzi postulat wyłączenia elektrowni jądrowych w Europie wysunięty przez Niemcy. – Powstanie wtedy jedno gniazdko, z którego prąd podobnie jak gaz będzie się rozpływał na całą Europę (wyróżnienie redakcji). – ocenił naukowiec. Jego zdaniem widać to na mapach cen energii. Producenci będą znajdować się w Niemczech i Skandynawii, a odbiorcy – peryferyjni – wszędzie wokół.

Politykę Niemiec wspiera polityka energetyczno-klimatyczna UE faworyzująca model energetyczny w Niemczech, budowa wspólnego rynku Unii Europejskiej, różnice w cenie gazu ziemnego, partnerstwa energetyczne z Rosją i Norwegią. Zdaniem dr Ruszela od tego, czy Niemcy zrealizują swój plan będzie zależało to, kto będzie tworzył miejsca pracy i będzie miał silną pozycję na rynku. – Kto będzie uzależniał innych od swoich produktów i towarów?! [2] (wyróżnienie redakcji).

O co chodzi Niemcom w polityce klimatyczno-energetycznej?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Chodzi o utrzymanie przewagi konkurencyjnej, jaką daje niemieckiej gospodarce przemysł nowych technologii, w tym przemysł OZE. Aby się nie powtarzać, polecamy uważną lekturę naszego tekstu z czerwca 2017 r. („Niemcy: Dlaczego niemieckie media tak mocno krytykują prezydenta Trumpa za decyzję o wypowiedzeniu Porozumienia paryskiego?”) [3], gdzie omawiamy niemieckie interesy ukryte pod polityką klimatyczno-energetyczną Unii Europejskiej. Cytujemy sami siebie, ale liczymy, że ta wiedza dotrze w końcu tam, gdzie powinna trafić od samego początku, tj. do osób odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji.

„Obecna forma niemieckiego imperium pod roboczą nazwą „Unia Europejska” nastawiona jest na podbój ekonomiczny oraz kulturowy Europy (marksizm kulturowy, genderyzm) i zakłada całkowite jej podporządkowanie m.in. przy pomocy polityki klimatyczno-energetycznej, waluty euro oraz instytucji unijnych, przy zachowaniu pozorów władzy na szczeblu krajowym. Militarna przewaga została zastąpiona przewagą ekonomiczną oraz papką sączoną przez media, gdyż przynosi to lepsze efekty i jest tańsze niż utrzymywanie wojska. W rolę zarządcy i ekonoma z batem została ubrana Komisja Europejska, która wykonuje pochodzące z Berlina rozkazy szybko i w podskokach. Czym to się skończyło w 1914 r. i 1939 r. wszyscy wiedzą. Niedługo się przekonamy, jak będzie tym razem.”

(…) I to, co najważniejsze to kanclerz Angela Merkel, która łączy w całość te skomplikowane zależności polityczno-biznesowe. W przypadku Niemiec jest to zawsze jedno i to samo, gdyż do polityki są kierowane osoby realizujące konkretne interesy gospodarcze. Mówiąc wprost, u naszych sąsiadów biznes robi politykę, całkowicie podporządkowując sobie całą scenę polityczną. To polityka pełni rolę służebną względem biznesu, a nie odwrotnie, jak jest w Polsce. Stąd może ten brak zrozumienia w naszym kraju dla działań niemieckiego rządu, który pracuje jak globalna korporacja i realizuje konkretne zadania biznesowe. Kanclerz Merkel, jest zaangażowana w politykę klimatyczną od samego początku, od czasu jak została ministrem środowiska Niemiec. Reprezentowała ona RFN podczas pierwszej konferencji klimatycznej ONZ w Berlinie w 1995 r. Przez swoje zaangażowanie na rzecz redukcji emisji została okrzyknięta kanclerzem ds. klimatu (niem. „Klimakanzlerin”). Zabiegi dyplomatyczne wokół szczytu klimatycznego w Paryżu rozpoczęły się już w 2014 roku. W marcu 2014 roku Niemcy podpisały z Francją porozumienie dotyczące współpracy w kwestii polityki klimatycznej oraz szczytu klimatycznego w 2015 roku. Na forum Unii Europejskiej Berlin popierał najwyższy spośród dyskutowanych cel redukcji emisji CO2 do 2030 roku na poziomie co najmniej 40%. Itd.

Jest zatem oczywiste, że niemiecki biznes chce zarabiać na polityce klimatycznej. Strategia transformacji energetycznej oraz budowa gospodarki „zeroemisyjnej” jest dla Niemiec sposobem na utrzymanie pozycji lidera światowego eksportu. Już teraz Niemcy mają najwyższy na świecie udział w handlu towarami i usługami z obszaru ochrony środowiska i klimatu. Również polityka rozwojowa stanowi wsparcie dla niemieckiej gospodarki. W ramach projektów rozwojowych, w których uczestniczą niemieckie firmy, państwo przejmuje na siebie ryzyko i koszty wejścia z nowymi produktami na rynki krajów rozwijających się. Poprzez politykę klimatyczną Niemcy budują wizerunek kraju dbającego o środowisko i oferującego innowacyjne produkty, mimo że w Europie odpowiadają aż za 25% wszystkich emisji CO2.

Sprawa jest oczywista, albo sami, jako Polacy, zaczniemy uprawiać politykę, albo zrobią to za nas inni. Jednak wtedy będą się oni troszczyć tylko o siebie, a nie o nas.

Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki.

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

[1] https://biznesalert.pl/niemcy-oze-zwolnienia/

[2] https://biznesalert.pl/ruszel-niemcy-energetyka/

[3] http://www.stopwiatrakom.eu/w-skrocie/2243-niemcy-dlaczego-niemieckie-media-tak-mocno-krytykuj%C4%85-prezydenta-trumpa-za-decyzj%C4%99-o-wypowiedzeniu-porozumienia-paryskiego.html