Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 31 grudzień 2023
„Uwolnienie potencjału rozwojowego energetyki wiatrowej w Polsce” czy też spłata długów wdzięczności?

Przez dłuższy czas powstrzymywaliśmy się od zabierania głosu na forum publicznym dając szansę wszystkim innym do prowadzenia aktywnej działalności w obronie prawdziwej nauki wolnej od lobbingu przemysłu OZE oraz do przełamywania fałszywego obrazu medialnego pseudo „zielonej” energetyki. Niestety, widzimy, że debata publiczna na argumenty merytoryczne prowadzona jest JEDYNIE w miejscach niszowych, poza głównym nurtem życia publicznego w Polsce. W efekcie zarówno decydenci, jaki spora część społeczeństwa, pozbawieni są dostępu do rzetelnych informacji i nie chcą lub też nie umieją dokonać samodzielnej weryfikacji półprawd i ćwierć kłamstw generowanych przez funkcjonariuszy mediów oddelegowanych do oddziałów szturmowych na odcinku „zielonej transformacji”.

Najgorszą rzeczą, którą można w takiej sytuacji zrobić, to załamać ręce i powiedzieć „nic nie można zrobić”. Samo uchwalenie w 2016 r. tzw. „ustawy odległościowej” wprowadzającej do polskiego porządku prawnego sztywną minimalną odległość wiatraków od zabudowy mieszkalnej i terenów cennych przyrodniczych pokazało, że istnieją proste, ale za to niezwykle skuteczne narzędzia do radzenia sobie z publicznymi urojeniami na tle teorii globalnego ocieplenia klimatu wywołanego przez tzw. „nadmierną emisję” dwutlenku węgla w wyniku ludzkiej aktywności. W teorii tej nic się nie zgadza i można ją zweryfikować przy pomocy kilku łatwo dostępnych informacji. Pisaliśmy o tym wielokrotnie wskazując m.in. na kluczową rolę dwutlenku węgla w procesach fotosyntezy roślin i nie będziemy się powtarzać tłumacząc, że jest to życiodajny gaz, bez którego nie byłoby życia na Ziemi. Kto nie wierzy niech doczyta.

Dzisiaj już wiemy, że przemysł OZE odrobił pracę domową po klęsce zadanej mu przez polską ustawę odległościową i za wszelką cenę – per fas et nefas (łac. „prawnie i bezprawnie”) próbuje zadekretować na poziomie unijnym oraz światowym obowiązek stawiania wiatraków, gdzie tylko się da, oczywiście pod bałamutnymi hasełkami o „ratowaniu klimatu”. Sprawa ta jakoś dziwnie umyka polskim politykom, co w ogóle nie dziwi, ale również i komentatorom politycznym obeznanym z kontekstem działań przemysłu OZE. Polska nie jest bowiem samotną wyspą, gdzie z niezrozumiałych powodów przemysł OZE szuka rynku zbytu na swoje produkty i zabezpiecza sobie żerowisko na kolejne lata. Jesteśmy jako kraj jednym z wielu światowych rynków, gdzie rozgrywa się istotna batalia pomiędzy aktualnie funkcjonującymi modelami życia gospodarczego. Z jednej strony mamy anglosaski model gospodarki oparty o emisję pieniądza fiducjarnego (bez pokrycia w kruszcach lub surowcach naturalnych) z naturalną dominacją banków i rynków finansowych jako zasadniczych beneficjentów tego systemu monetarnego a z drugiej strony – azjatycki model gospodarki oparty o bezwzględną dominację ośrodka politycznego nad gospodarką oraz życiem społecznym i religijnym, który skupiony jest podporządkowaniu jakiejkolwiek aktywności gospodarczej interesom politycznym kasty rządzącej i gdzie akumulacja kapitału uzależniona jest w całości od wpływów politycznych. Obok tego wszystkiego, mamy na karku władze okupacyjne Unii Europejskiej, która już nie kryje się ze swoim pogańskim kultem klimatu stawiając go na piedestał wraz z kultem marksizmu - genderyzmu. Wszystko, co jest niezgodne z tym zadekretowanym na gruncie prawa unijnego klimatycznym kultem ma zostać wyeliminowane z życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Temu służyć będą wszystkie produkowane przez Komisję Europejską dyrektywy i rozporządzenia oraz surowe wyroki tzw. „Trybunału Sprawiedliwości” UE niszczące podmiotowość i niezależność władz państwowych krajów członkowskich. Wszystko po to, by projekt budowy IV Rzeszy Niemieckiej na zgliszczach cywilizacji łacińskiej przebiegał sprawnie, szybko i bez zakłóceń.

Ten wstęp jest ważny, by zrozumieć wszystko to, co jest napisane poniżej.

energy 3218979 640

Obraz Inna z Pixabay

Ile wiatraków da się postawić w Polsce?

Zarówno lobby biznesu wiatrakowego, jak i znajdujący się pod przemożnym wpływem sekty klimatycznej politycy, lubią mówić o potrzebie „uwolnienia potencjału rozwojowego energetyki wiatrowej” w naszym kraju. Co to oznacza w przeliczeniu na liczbę wiatraków, które mogą pojawić się w Polsce oraz jakie to będzie miało wpływ na ceny energii elektrycznej?

Pewnych wskazówek co dalszego rozwoju sytuacji może dostarczyć nasz zachodni sąsiad. W Niemczech już teraz działa ok. 30.000 lądowych elektrowni wiatrowych. Zajmują one już 0,8% powierzchni tego kraju (ok. 2.850 km2). Jednak, jak informuje portal Deutsche Welle, niemiecki rząd federalny chce, aby w 2032 r. farmy wiatrowej zajmowały już 2,0% całkowitej powierzchni lądowej (tj. dodatkowy obszar ok. 4.350 km2). [1] To oznacza, że do 2032 r. trzeba będzie instalować 1.000-1.500 elektrowni wiatrowych rok w rok. Zadanie to jest niezwykle ambitne i może się okazać niewykonalne choćby z tego powodu, że nie będzie ich już produkować w Europie. Ten ogólny obraz „zawiatrakowania” Niemiec jest więc nieco mylący, ponieważ wiatraki skoncentrowane są w północno-zachodniej części kraju ze względu na sprzyjające warunki wietrzne i dużo bardziej liberalne zasady lokalizacji tych inwestycji w północnych landach.

Nie jest chyba sporne, że energetyka wiatrowa nie jest produktem spontanicznej ewolucji na rynku energetycznym, lecz odgórnej decyzji politycznej, aby uznać akurat tę technologię OZE za kluczowe narzędzie w przeciwdziałaniu tzw. efektowi cieplarnianemu antropogenicznych emisji CO2. Energetyka wiatrowa do tej pory – i to po ponad 20 latach nieustannego subsydiowania i faworyzowania - może funkcjonować jedynie w oparciu o dotacje publiczne czy też gwarantowane ceny zbycia i - co pewnie ważniejsze – w oparciu o cały wachlarz preferencji prawnych i podatkowych w stosunku do innych gałęzi energetyki nie zaliczanych do OZE itd. Stąd trudno się dziwić, że tak wielkie przywileje wymagają budowania wciąż bardziej wymyślnych zagrożeń. Bardzo charakterystycznym przykładem tej tendencji jest wypowiedź przedstawiciela znanego producenta turbin wiatrowych wygłoszona przy okazji ostatniego COP28 w Dubaju.

„Czy w obliczu śmiertelnego zagrożenia życia na Ziemi nie nadszedł czas, by uznać lokowanie farm wiatrowych za nadrzędne wobec sprzeciwów społeczeństwa?” - tak określili oczekiwania branży wobec szczytu klimatycznego COP28 w Dubaju jej przedstawiciele: dyrektor wykonawczy Global Wind Energy Council, starszy wiceprezes duńskiego koncernu Vestas i dyrektor firmy konsultingowej Arup. [2] Słowa „nadrzędne wobec społeczeństwa” są tutaj kluczowe by uświadomić sobie, co naprawdę chcą zrobić elity władzy i nad czym debatują już od dłuższego czasu.

Skala ambicji przemysłu wiatrakowego w Europie wprost wynika z założeń strategii dotyczącej osiągnięcia neutralności klimatycznej w formie obowiązującej aktualnie w Unii Europejskiej, czyli zakłada osiągnięcie poziomu 42,5% udziału energii pochodzącej z OZE do 2030 r. Warto w tym miejscu przywołać niedawną wypowiedź Maroša Šefčoviča, wiceprzewodniczącego Komisji ds. Europejskiego Zielonego Ładu, który w dniu 18 grudnia 2023 r. – już po zakończeniu COP28 w Dubaju powiedział, że: „UE zobowiązała się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55% do 2030 r. i obecnie obowiązuje nasze prawodawstwo „Fit for 55”, które to umożliwia. Naszym głównym zadaniem jest obecnie zapewnienie skutecznego i pełnego wdrożenia na szczeblu krajowym. Dlatego tak ważna jest aktualizacja krajowych planów w zakresie energii i klimatu ze zdecydowaną ambicją. Podczas COP28 wykazaliśmy się przywództwem i jest to szansa, aby wykazać, że jesteśmy gotowi działać w terenie i zdecydowanie walczyć ze zmianami klimatycznymi. Komisja jest gotowa wspierać państwa członkowskie w tym procesie, w tym poprzez promowanie dobrych praktyk w zakresie wykorzystania dostępnych źródeł finansowania zielonej transformacji.” [3]

Powyższe sygnały należy odczytywać w ten sposób, że w polskich warunkach to przede wszystkim energetyka wiatrowa ma zaspokajać przyszłe potrzeby energetyczne Polaków, a które będą dużo większe niż obecne. Naszym zdaniem, prognozowane oszczędności wynikające z poprawy efektywności energetycznej urządzeń zużywających energię elektryczną nie zmienią zasadniczo tego obrazu. W systemie opartym głównie na bezemisyjnych, ale za to niestabilnych dostawach energii z OZE, nadprodukcja energii z wiatru i Słońca w okresach szczególnie wietrznych i słonecznych - będzie musiała także zapełniać (wciąż nie istniejącą) sieć magazynów energii. Brak magazynów energii w tym systemie oznacza pełną katastrofę gospodarczo-społeczną i gwarantuje wręcz permanentny blackout. W tym miejscu tylko warto zasygnalizować, że technologia magazynowania energii, która byłaby w stanie zapewnić przechowywanie nadwyżek energii tak by możliwe byłoby pokrycie ewentualnych niedoborów energii w krajowym systemie energetycznym chociażby przez 7 dni (168 godzin) pod rząd jest w kompletnych powijakach. Mówiąc wprost nie ma takiej technologii dostępnej na rynku, która spełniłaby powyższe kryterium i dałaby się do 2030 r. zastosować. Poświęcimy tej sprawie osobny tekst, gdyż propaganda OZE wciąż mami wszystkich, że da się rozwiązać problem niestabilnych dostaw energii z wiatraków i paneli fotowoltaicznych przy pomocy magazynowania energii. Mamy odmienne zdanie w tej sprawie.  

Pisząc o budowie nowych farm wiatrowych nie można też nie zauważyć, że wciąż istnieje konkurencyjna technologii wytwarzania energii elektrycznej, która jest całkowicie bezemisyjna. Przynajmniej, jeśli chodzi o tak demonizowane emisje dwutlenku węgla a która posiada wiele zalet całkowicie niedostępnych dla chimerycznie pracujących OZE. Mamy tu na myśli oczywiście energetykę jądrową. Zwracamy uwagę, że w przypadku uznania energetyki jądrowej za strategiczny (a nie jedynie uzupełniający, zapasowy) element Zielonego Ładu w Unii Europejskiej, to nowych farm wiatrowych w Europie może powstać dużo, dużo mniej. Za takim rozwiązaniem optują oczywiście zarówno USA, jak i Francja, a więc kraje posiadające w pełni rozwiniętą technologię produkcji energii elektrycznej z atomu. Ostatnie doniesienia medialne wskazują, że zarówno w Unii Europejskiej, jak i w skali światowej z udziałem m.in. administracji prezydenta USA Joe Bidena, powstaje tzw. „koalicja pronuklearna”. Gdyby ta opcja zwyciężyła, to spowodowałoby to jednak fundamentalne przetasowania polityczne w ramach Unii Europejskiej, gdyż akurat Niemcy wyłączyły w 2023 r. swoje elektrownie jądrowe.

Jak wobec konfliktu interesów strategicznych wielkich (Niemcy vs. Francja) w Unii zachowa się rząd Donalda Tuska pokaże przyszłość, choć znając niechęć niemieckich elit politycznych wobec energetyki jądrowej, to trudno będzie uwierzyć w tezę, że nagle zgodzą się one na rozwój tak newralgicznego projektu energetycznego i to w Polsce, która od dawna traktowana jest jak jakiś dziki afrykański bantustan przeznaczony do rabunkowej eksploatacji i utrzymywania w biedzie. W sprawie budowy elektrowni jądrowej w Polsce decyzja i tak będzie zależała od USA, gdyż to Amerykanie są głównym partnerem przy budowie elektrowni jądrowej na Pomorzu. Zupełnie inną kwestią jest to czy akurat współpraca z Amerykanami przy budowie i eksploatacji elektrowni jądrowej będzie się nam opłacać. Nie znamy szczegółów planowanej umowy inwestycyjnej i całego mechanizmu finansowania budowy oraz eksploatacji takiej elektrowni, więc trudno jest posiadać wyrobioną opinię w tej sprawie.

Ekspansja wiatraków jest źródłem konfliktu przestrzennego na terenach wiejskich

Spośród wszystkich dostępnych technologii produkcji energii elektrycznej na skalę przemysłową jedynie energetyka wiatrowa wyróżnia się dramatycznie niskim stosunkiem ilości wyprodukowanej energii do jednostki powierzchni zajmowanej przez urządzenia wytwarzające energię. Zwiększanie mocy nominalnej turbin wiatrowych nie poprawia istotnie tego współczynnika ze względu na większe oddziaływanie na prądy wiatru wymuszając co raz większe odstępy pomiędzy elektrowniami wiatrowymi. Stąd też bierze się apetyt deweloperów farm wiatrowych na każdy wolny skrawek przestrzeni i walka o przestrzeń pod zabudowę farmami wiatrowymi. Na całym świecie walczy się z ograniczeniami w postaci gęstej struktury osadnictwa na terenach wiejskich (jak w Polsce), tradycyjną ochroną przyrody (lasy, obszary chronione, ochrona gatunków zagrożonych) i krajobrazu naturalnego lub historycznego (np. we Francji), a nawet z miejscami dziedzictwa światowego (np. „odpowiedzialne społecznie” inwestycje koncernu Apple w Australii) czy tradycyjnymi terenami bytowania mniejszości etnicznych (np. Norwegia, Meksyk).

Znaczenie pozyskiwania „zasobów przestrzennych” dobrze ilustruje niemiecka polityka „zielonego kolonializmu”. Tezę taką postawił Thomas O'Donnell (amerykański ekonomista, wykładowca w Hertie School of Governance w Berlinie), który w wywiadzie dla PAP. O'Donnell stwierdził, że: „niemiecka polityka bezpieczeństwa energetycznego od dawna opiera się na dwóch filarach. (…) Pierwszym filarem był model globalnej transformacji energetycznej (Energiewende), w którym „100% energii będzie pozyskiwane ze źródeł odnawialnych, bez udziału energii jądrowej i paliw kopalnych”. (…) drugim filarem polityki energetycznej Berlina jest „uzależnienie od Rosji w zakresie importu taniego gazu ziemnego”, co oznacza „prymat egoistycznych interesów gospodarczych Niemiec nad bezpieczeństwem energetycznym Ukrainy, Polski i Europy Wschodniej. Filar ten upadł, gdy prezydent Rosji Władimir Putin rozpoczął agresję na Ukrainę”. [4]

Rząd niemiecki zachęca obecnie krajowe firmy do budowania farm wiatrowych i fotowoltaicznych poza granicami Niemiec, skąd energia elektryczna ma być eksportowana do Niemiec bezpośrednio lub (w przyszłości) w postaci „zielonego wodoru”. W szczególności przedmiotem takich nacisków jest Ukraina, Mauretania, Irak i Chile, które mają się zmienić w „gigantyczne farmy wiatrowe lub słoneczne”.

Oddziaływanie przemysłowych elektrowni wiatrowych na otoczenie ma wiele aspektów. Jednym z nich jest stała presja na ingerencję w środowisko naturalne, w tym cenne ekosystemy, a więc i na modyfikację zasad tradycyjnej ochrony natury (ang. „nature conservation”) przed jakąkolwiek zabudową. Tylko tytułem przykładu można wskazać, że już w 2020 r. szkocki rząd – znany ze swoich klimatycznych obsesji - ujawnił, iż przez ostatnie 20 lat – licząc od 2000 r. pod farmy wiatrowe wycięto w Szkocji blisko 14 mln drzew na terenach pod zarządem państwowym, by wybudować 21 farm wiatrowych. [5]

W sierpniu 2023 r., minister lokalnego rządu Szkocji ds. obszarów wiejskich Szkockiej Partii Nacjonalistycznej (SNP), Mairi Gougeon, przyznała, że ​​od 2000 r. wycięto ok. 15,7 mln drzew, czyli wycinano ok. 1.700 dziennie w celu oczyszczania terenów pod budowę elektrowni wiatrowych. „W liście z zeszłego miesiąca do posła do szkockiego parlamentu - Liama ​​Kerra, opublikowanym w niedzielę przez „The Telegraph”, Gougeon stwierdziła, że w ciągu ostatnich dwóch dekad wycięto ok. 7.858 ha drzew. Przy średniej liczbie około 2.000 drzew na hektar „co daje szacunkową liczbę 15,7 mln drzew, które wycięto w celu ułatwienia rozwoju farm wiatrowych”. [6]

I jeszcze przykład z dalekiej Australii. Najnowszy raport australijskiego Instytutu Spraw Publicznych wskazuje, że w 2050 r. zapotrzebowanie Australii na energię elektryczną sięgnie 15.000 TWh. Wyprodukowanie takiej ilości energii na bazie miksu energetycznego składającego się w 50% z energetyki słonecznej i w 50% energetyki wiatrowej wymagać będzie zajęcia obszaru 119 mln ha, a więc 15% całkowitej powierzchni Australii, Ponieważ farmy fotowoltaiczne i wiatrowe trzeba będzie zbudować z dala od dużych skupisk ludności, to pod zabudowę wielkoskalowymi elektrowniami OZE trzeba będzie przekazać blisko jedną trzecią gruntów rolnych, w tym grunty rolne o najwyższej klasie bonitacyjnej. [7]

Odpowiedź zatem na zasadnicze pytanie, ile da się postawić tych wiatraków w Polsce brzmi prosto – tyle ile się da ich wcisnąć. Taki jest cel przemysłu OZE. Żadnych ograniczeń i hamulców w rozwoju. Jeśli będzie trzeba to i lasy zaczniemy wycinać, bo są na to dowody w wielu krajach, że brak ochrony środowiska naturalnego przed przemysłem klimatycznym tak właśnie się kończy. Stąd też nie można się dziwić, że już przy pierwszej nadarzającej się okazji Platforma Obywatelska i jej akolici podjęli się „bohaterskiej” próby ustanowienia minimalnej odległości zabudowy mieszkalnej od wiatraków na 300 m. Na razie pomysł nowelizacji ustawy odległościowej został schowany na chwilę do szuflady, gdyż czekają nas podwójne wybory – do władz samorządowych i do eurokołchozowego parlamentu. Lepiej więc nie drażnić elektoratu szczerością zamiarów. Jednak pomysł wróci i obecny Sejm jest gotowy przegłosować każdą ustawę, która będzie wspierać przemysł OZE. Kult klimatyczny domaga się bowiem regularnego składania ofiar z pieniądza i przestrzeni, gdzie stawiane są te klimatyczne zikkuraty.

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

(1) https://www.dw.com/en/germanys-wind-energy-conservationists-fear-for-forests/a-64731998  - publ. z dn. 17.12.2023 r.

(2) https://www.windpowermonthly.com/article/1847871/does-wind-industry-want-cop28 - publ. z dn. 16.11.2023 r.

(3) Cytujemy za komunikatem prasowym Komisji Europejskiej dot. oceny krajowych planów w zakresie energii i klimatu (NECP) - https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/en/ip_23_6622 z dn. 18.12.2023 r.

(4) https://www.polskieradio.pl/395/7786/Artykul/3162216,us-analyst-slams-germany-for-%E2%80%98green-neocolonialism%E2%80%99-report – publ. z dn. 04.05.2023 r.

(5) https://www.wind-watch.org/news/2020/02/29/14m-trees-have-been-cut-down-in-scotland-to-make-way-for-wind-farms/ - publ. z dn. 29.02.2020 r.

(6) https://www.breitbart.com/europe/2023/08/07/green-madness-leftist-scottish-govt-cut-down-16-million-trees-to-put-up-wind-farms/ - publ. z dn. 07.08.2023 r.

(7) https://www.heraldsun.com.au/news/net-zero-push-could-gobble-up-onethird-of-australias-farmland/news-story/56496b7abd00b3482d285b02f7b98523?amp&nk=f32eea44de4efc2fe4ebfcd450ef1f37-1702304775 – publ. z dn. 11.12.2023 r. Dostęp do tekstu po rejestracji.  


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!