Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Niemiecki minister gospodarki i klimatu – Robert Habeck (Partia Zielonych) niedawno zapowiedział budowę nowych elektrowni gazowych, które mają być wsparciem i uzupełnieniem dla wytwarzania energii elektrycznej z wiatru i Słońca. [1] Uszkodzenie obu gazociągów Nord Stream nie ostudziło niemieckiego zapału do uczynienia z gazu paliwa zapasowego dla ich wiatrakowej flotylli. Tak samo jak kryzys energetyczny, recesja i olbrzymi wzrost cen energii nie doprowadził jeszcze nad Sprewą i Renem do refleksji nad sensownością operacji niszczenia przemysłu i miejsc pracy pt. „transformacja energetyczna”. Zapewne dopiero trwający minimum miesiąc blackout może spowodować powrót Niemców do rzeczywistości, choć i to może być dla nich za mało.
W dniu 9 marca br., na konferencji prasowej, minister Robert Habeck zapowiedział, że Niemcy planują wybudowanie do 2030 r. aż 30 nowych elektrowni gazowych o łącznej mocy ok. 25 GW, które będą w stanie zastąpić wciąż pracujące elektrownie węglowe oraz elektrownie jądrowe i które wciąż gwarantują stabilną pracę całej sieci energetycznej.
Źródło: www.twitter.com
Jak powiedział Habeck podczas prezentacji rządowego raportu z przebiegu dekarbonizacji niemieckiej gospodarki pod pompatyczną a zarazem komiczną nazwą: „Wohlstand klimaneutral erneuern” [2], co da się przetłumaczyć jako „Odnowienie dobrobytu w sposób neutralny dla klimatu” - „Będziemy budować elektrownie potrzebne w sytuacji, kiedy ani wiatr, ani Słońce nie są w stanie dostarczyć wystarczającej ilości energii do sieci.”. [1] W tym celu niemiecki rząd wykorzysta mechanizmy aukcyjne – dotychczas wykorzystywane do wyboru deweloperów do budowy farm wiatrowych – jako sposób wyłaniania inwestorów, w tym przypadku, do budowy nowych elektrowni gazowych. Niestety Habeck nie powiedział, ile będzie kosztować niemieckich podatników „konieczność zapewnienia dostaw energii elektrycznej, w sytuacji, kiedy energetyka odnawialna nie jest w stanie tego zrobić”. [1] Snuł natomiast wizje budowy kolejnych tysięcy anty-elektrowni na podmuchy wiatru i Słońca. Poniższe wykresy pokazują na skalę „ambicji klimatycznych” rządu w Berlinie na najbliższe lata. Wielkość inwestycji w gigawatach.
Źródło: Raport: „Wohlstand klimaneutral erneuern” (BMWK)
Wygląda na to, że do niemieckich elit politycznych jeszcze nie dotarła wiedza, że nie ma tyle surowców mineralnych na świecie, by zrealizować ich ambicje uniezależnienia się od paliw kopalnych i by wyprodukować taką ilość turbinek i paneli słonecznych. Będziemy jednak kibicować Niemcom, by nadchodząca katastrofa energetyczna nastąpiła u nich jak najszybciej i by zostali wyłącznie ze swoimi wiatrakami.
Dlaczego akurat elektrownie gazowe?
Wydawać by się mogło, że gaz ziemny, jako paliwo kopalne – było nie było węglowodór - w ramach wszechogarniającej a w zasadzie totalitarnej już polityki dekarbonizacji gospodarki prowadzonej przez Unię Europejską, w ogóle nie będzie brane pod uwagę, jako podstawa stabilności systemu energetycznego i to jeszcze w Niemczech. Tymczasem, jak wynika z raportu znanej firmy konsultingowej McKinsey – opublikowanego trzy dni przed raportem rządowym, w sytuacji, w której Niemcy zrezygnują z użytkowania energetyki jądrowej i węglowej, budowa nowych elektrowni gazowych oraz dodatkowe oszczędności w użytkowaniu energii będzie koniecznością dla uniknięcia znaczących niedoborów energii elektrycznej w godzinach szczytu. [3] Bez nowych elektrowni gazowych Niemcy stoją w obliczu luki w produkcji energii elektrycznej wynoszącej 30 GW do 2030 r., której sama ekspansja niepraktycznych i niesterowalnych źródeł energii nie jest w stanie zaspokoić.
Jak podkreślał Thomas Vahlenkamp, Senior Partner z firmy konsultingowej McKinsey „Nawet gdyby cała sieć energetyczna była zasilana przez odnawialne źródła energii, to w dalszym ciągu będą potrzebne działania stabilizujące system”. Vahlenkamp dodał, że: „Niemcy powinny również rozważyć wydłużenie funkcjonowania swoich elektrowni węglowych, budowę większej ilości magazynów energii, zwiększenie importu energii elektrycznej oraz mocniej interweniować [zamawiając usługę – red.] wyłączenia na żądanie.” Ogólny obraz postępów niemieckiej transformacji energetycznej nakreślony w raporcie McKinsey, jest „rozczarowujący”. Od ostatniej analizy pogorszyły się aż trzy wskaźniki, tj.: cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, całkowite koszty energii dla gospodarstw domowych oraz koszty stabilizacji sieci elektroenergetycznej [w wyniku chaotycznej pracy źródeł OZE – red]. [3]
Raport McKinsey w dalszym ciągu nie wyjaśnia, dlaczego Niemcy tak bardzo upierają się przy budowie elektrowni gazowych. Publikacja portalu „Clean Energy Wire” wskazuje, że: „[Niemieckie – red.] partie rządzące uzgodniły w umowie koalicyjnej, że konieczna jest budowa kilku nowych elektrowni gazowych celem uzupełnienia produkcji energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, jednak niemiecki przemysł energetyczny już dawno ostrzegał, że firmy mają niewielką motywację do ich budowy. Takie elektrownie miałby być wykorzystywane tylko wtedy, gdy odnawialne źródła energii nie dostarczałby wystarczającej ilości energii elektrycznej w okresach szczytowego zapotrzebowania lub w okresach, gdy energia wiatrowa i słoneczna nie pracują. Przemysł energetyczny wskazywał, że powinno się płacić nie tylko za wyprodukowaną energię elektryczną, ale również za utrzymywanie takich elektrowni gazowych w gotowości do pracy.”. [1]
Budowa elektrowni gazowych ma jeszcze jeden istotny aspekt, który bywa pomijany w ramach szeroko rozumianej debaty o dekarbonizacji. Zaletą elektrowni napędzanych paliwem gazowym jest to, że da się je przestawić na paliwo wodorowe. Wodór można też transportować odpowiednio dostosowanymi gazociągami. Stąd też pomysł przemysłu OZE, by nadwyżki produkcji energii w okresach, gdy wieje wiatr przeznaczać do produkcji wodoru, który następnie można wykorzystać do uzupełniania produkcji energii w okres, gdy nie wieje wiatr. W teorii pomysł ten nie wygląda źle, jednak w praktyce koszt w ten sposób produkowanego tzw. „zielonego” wodoru i jego transportu, czynią cały pomysł zupełnie nieopłacalnym. Nie znaczy to, że ze strony niemieckiego przemysłu OZE nie będzie występowała presja na ustawowe przesądzenie korzystania z takiej technologii.
„Nowy niemiecki cud gospodarczy”
Wystąpienie niemieckiego ministra Roberta Habecka należy też widzieć w kontekście ogólnej sytuacji gospodarczej Niemiec, która – delikatnie rzecz biorąc – jest zła i może się tylko pogarszać. Jak napisał portal Pleiteticker.de: „Realne płace [w Niemczech – red.] spadły w 2022 r. o 3,7% w porównaniu z tym samym kwartałem poprzedniego roku. W tym samym czasie ceny konsumpcyjne wzrosły o 8,6%, a ceny żywności i energii o około 20%. Ekonomiści spodziewają się spadku niemieckiego PKB w I kw. 2023 r., to już drugi raz z rzędu, co oznacza recesję. Zaś duże niemieckie koncerny, ostatnio BASF, opuszczają kraj.” [4]
Źródło: https://pleiteticker.de/absurde-scholz-aussage-investitionen-in-klimaschutz-sollen-deutschland-ein-wirtschaftswunder-bringen/
Oczywistym jest więc to, że niemieccy politycy potrzebują „sukcesu”, który pozwoli im żerować na swoich stanowiskach i swojej szansy upatrują w inwestycjach w „ochronę klimatu”, które są dobrze postrzegane przez elektorat. Rządowe plany mówią, że źródła OZE (wiatraki, panele słoneczne i biomasa) mają produkować w 2030 r. aż 80% całej potrzebnej energii. Jak to pięknie ostatnio powiedział sam niemiecki kanclerz federalny Olaf Scholz: „Inwestycje w ochronę klimatu przyniosą Niemcom nowy cud gospodarczy. (…) Dzięki dużym inwestycjom w ochronę klimatu Niemcy będą w stanie osiągnąć stopę wzrostu dla niektórych czasu, jak ostatnio w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych” [4]
Stąd też niemiecki rząd szuka sposobu na przyspieszenie dekarbonizacji własnego przemysłu. Ma to być odpowiedź Berlina na plany rozwoju alternatywnych źródeł energii w USA ramach wielomiliardowego programu wsparcia zaproponowanego przez Prezydenta Joe Bidena. Niemcy planują prowadzenie nowego rodzaju dotacji pn. „kontraktu klimatycznego”, który ma pomóc przedsiębiorstwom w znalezieniu takich sposobów produkcji, które będą „mniej szkodliwe dla klimatu”. [1]
[Nasz komentarz] Naszym zdaniem, za parawanem politycznych sloganów o „nowym cudzie gospodarczym” kryje się jeszcze jedna rzecz, która była starannie pominięta przez ministra Habecka. Nie wspomniał on bowiem skąd Niemcy będą zaopatrywać się w gaz, skoro dzisiaj zmuszeni są do kupowania gazu z Norwegii oraz otwierają się na dostawy gazu spoza Europy przy pomocy nadmorskich terminali LNG. Jak dla nas, nowy program rządu federalnego jest cichym politycznym sygnałem dla Rosji, że Niemcy w dalszym ciągu są zainteresowani zakupem taniego rosyjskiego gazu i pokazują długoterminową perspektywę tej współpracy, która sięga daleko poza bieżącą sytuację na Ukrainie. Zapewne w ramach tej oferty jest zawarty plan ponownego uruchomienia gazociągów Nord Stream, które mimo uszkodzenia zapewne dadzą się naprawić. Jak widać niemiecko-rosyjski sojusz ma się dobrze, skoro pojawiają się takie oferty na stole. Tylko czy nasi rządzący w ogóle dostrzegają zagrożenie z tej strony?
Tłumaczenie i opracowanie
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
(1) https://www.cleanenergywire.org/news/germany-use-tenders-build-25-gigawatts-new-gas-power-plants-2030-econ-min?mc_cid=8a7a6193db&mc_eid=4961da7cb1 – publ. z dn. 09.03.2023 r.
(2) Z raportem tym można zapoznać się tutaj: https://www.bmwk.de/Redaktion/DE/Publikationen/Wirtschaft/werkstattbericht-des-bmwk.pdf?__blob=publicationFile&v=8. Raport dostępny jest w języku niemieckim.
(3) https://www.cleanenergywire.org/news/germany-needs-new-gas-power-plants-secure-electricity-supply-mckinsey - publ. z dn. 06.03.2023 r.
(4) https://pleiteticker.de/absurde-scholz-aussage-investitionen-in-klimaschutz-sollen-deutschland-ein-wirtschaftswunder-bringen/ - publ. z dn. 10.03.2023 r.
Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.
Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867
Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"
Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!