Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 22 marzec 2024

W ostatnich dniach w dwóch krajach europejskich, Niemczech i Wielkiej Brytanii, miały miejsce dwa ważne wydarzenia ukazujące na kierunek, w którym podąża polityka lokalizacji przemysłowych farm wiatrowych i fotowoltaicznych. Podczas gdy jeden z tych krajów przewodzi Unii Europejskiej (Niemcy), a drugi z Unii tej wystąpił (Wielka Brytania), oba należą do najbardziej ambitnych realizatorów strategii zeroemisyjnej do 2050 r. i to w wariancie bazującym zasadniczo właśnie na energetyce wiatrowej i słonecznej.

W najbliższym czasie polski rząd zostanie zmuszony do ustalenia nowych zasad lokowania farm wiatrowych w naszym kraju i to na zasadach inwestycji celu publicznego. Jak pilne jest to zadanie pokazuje treść Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu do 2030 roku (KP 2030), a zwłaszcza prezentowane w nim „bardziej ambitne cele" (w porównaniu do analogicznego planu krajowego z 2019 r.) na rzecz zeroemisyjnego systemu energetycznego do zrealizowania w tym okresie, który został przesłany do Komisji Europejskiej kilka dni temu. [1] Warto zauważyć, że treść KP 2020 ujawniono najpierw na stronach Komisji, a nie polskiego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Widać wyraźnie, że adresatem tego planu i zawartych w nim zobowiązań nie jest polskie społeczeństwo, lecz organy Unii, które faktycznie już zarządzają Polską.

W interesującej nas sprawie, to znaczy jeśli chodzi o kierunki ekspansji farm wiatrowych i słonecznych, KP 2030 zakłada niemal podwojenie udziału produkcji „zielonej energii" z obecnych 27% do 50% już w 2030 r., przy czym obecnie farmy wiatrowe i słoneczne wytwarzają 19% owej zielonej energii. Rząd będzie zmuszony do określenia strategii, gdzie te wszystkie dodatkowe farmy wiatrowe (jak i fotowoltaiczne) będzie można zlokalizować w Polsce. Przypuszczamy, że skończy się to tak jak i w Niemczech, gdzie będzie wycinać się lasy i inne cenne przyrodniczo tereny, byle tylko postawić jak najwięcej wiatraków. 

Niemcy stawiają wiatraki w lasach, kosztem utraty cennych zasobów leśnych

Właśnie rozpoczęła się wycinka 120 tysięcy drzew - pod farmę wiatrową - w słynnym lesie Reinhardswald w Hesji, jednym z największych obszarów leśnych w Niemczech. Farma wiatrowa ma składać się z 18 elektrowni o wysokości aż 241 m. To, że po latach sprzeciwów ze strony lokalnych mieszkańców i organizacji przyrodniczych takie działania podjęto ma potężne znaczenie symboliczne. Pokazuje bowiem triumf idei „zielonej industrializacji", czyli lania betonu i układania stali w miejscach cennych przyrodniczo nad tradycyjnie rozumianą ochroną przyrody polegającą na unikaniu tego rodzaju działalności. Co więcej, zamach na integralność Reinhardswaldu reprezentuje odrzucenie jednego z ważnych mitów kultury niemieckiej i romantycznego kultu dzikiej przyrody. „Bajkowy” krajobraz wiekowego starodrzewu Reinhardswald dostarczył już ponad 200 lat temu inspiracji braciom Jakubowi i Wilhelmowi Grimm, gdzie umieścili akcję swoich opowieści. Farma „ubogaci" krajobraz wokół słynnego zamku Sababurg, zwanego także "zamkiem Śpiącej Królewny".

Na zdjęciu: jez. Hintersee (Bawaria). Źródło: Pixabay.com

Generalnie, akcja wycinki pozostałych w Niemczech resztek cennych historycznych kompleksów leśnych na potrzeby dalszej kontynuacji ekspansji energetyki wiatrowej ma już swoją długą historię. Jeszcze w 2019 r. w Nadrenii Północnej-Westfalii wycięto ponad 240 ha cennego przyrodniczo lasu, będącego siedliskiem rzadkich gatunków ptaków, jak bocian czarny, żeby postawić farmę wiatrową składającą się z siedmiu elektrowni o 200 m wysokości. [2] 

Przełomowa pod tym względem była nowelizacja niemieckiej ustawy o OZE z 2023 r. Uznano w niej budowę farm wiatrowych za leżącą w nadrzędnym interesie publicznym i służącą bezpieczeństwu publicznemu państwa. Są to oczywiście interesy przeważające nad względami ochrony krajobrazu, zabytków, przyrody i dobrostanu zwierząt oraz zdrowia ludzi. Energiewende uber alles.

W Niemczech, strategia rozwoju farm wiatrowych leży głównie w gestii rządów landów. Jeśli idzie o lokalizowanie elektrowni wiatrowych w lasach, rolę lidera odgrywa rząd Hesji. Firmowany przez minister środowiska z partii Zielonych plan przewiduje umiejscowienie aż 86% nowych elektrowni wiatrowych właśnie w lasach. Las Reinhardswald, obecnie jeden z największych kompleksów leśnych w Niemczech, ma to nieszczęście, że jest własnością landu Hesji. Wielu sąsiadów innych terenów leśnych w północnych i środkowych Niemczech obawia się, że podobne inwestycje będą miały miejsce w przyszłości także u nich, gdyż to własność publiczna jest narażona na wybryki zielonolubnych polityków. 

Przyzwolenie mediów i organizacji ekologicznych na niszczenie przyrody przez „zieloną industrializację"

Relacjonując początek wycinki w Reinhardswald, amerykański serwis Daily Sceptic wskazuje, że media głównego nurtu generalnie powstrzymują się od komentowania zniszczeń środowiskowych, kiedy wynikają one z działań rozmaitych „Zielonych" motywowanych „ochroną planety". [3] W sprawie Reinhardswald wyjątkiem był artykuł, który ukazał się w niemieckim Bildzie w grudniu 2023 r. i który cytowany był szeroko także w polskich mediach. [2] Z kolei BBC odnotowała pojawienie się planów industrializacji lasu Reinhardswald w 2013 r. pod dramatycznym tytułem „Bitwa o elektrownie wiatrowe w krainie Śpiącej Królewny". Na obecnym etapie realizacji strategii zeroemisyjności przyrodnicze skutki tej inwestycji zdają się budzić już jednak mniejsze zainteresowanie i emocje społeczne.

Tymczasem „zielona industrializacja" przynosi coraz większe straty w przyrodzie na całym świecie. W listopadzie zeszłego roku ujawniono, że farmy wiatrowe na Tasmanii (Australia) spowodowały zmniejszenie się populacji zagrożonego gatunku orła australijskiego do 1000 osobników. W Polsce nawet nie prowadzi się statystyk strat przyrodniczych spowodowanych przez farmy wiatrowe, gdyż te jak wiadomo „ratują planetę”.

Indie kojarzą się raczej z programem elektryfikacji kraju na bazie potężnej rozbudowy energetyki węglowej o czym wielokrotnie pisaliśmy, a nie z postępami w rozwoju urządzeń OZE. Jednak nawet marginalna rozbudowa infrastruktury towarzyszącej farmom wiatrowym (linie energetyczne) w tym kraju powoduje poważne straty przyrodnicze. Tu także rozwój OZE traktowany jest priorytetowo wobec względów ochrony środowiska naturalnego. W związku z bardzo intensywną rozbudową linii energetycznych łączących farmy wiatrowe zagrożony wyginięciem jest gatunek dropa zwyczajnego (ang. „great Indian bustard”). W 2021 r. Wildlife Institute of India opublikował raport wskazujący, że około 50, tych wielkich ptaków ginie tam w wyniku zderzenia i porażenia prądem elektrycznym w przeliczeniu na 1 km linii energetycznych. Generalnie, każdego roku ok. 100.000 ptaków różnych gatunków ginie w wyniku zetknięcia się z liniami energetycznymi. Kolejny element niszczenia przyrody w imię fałszywej ekologii. 

Potrzeba rozbudowy linii energetycznych gwałtownie rośnie wraz z udziałem „rozproszonych źródeł energii", tj. farm wiatrowych i fotowoltaicznych w miksie energetycznym. Według Międzynarodowej Agencji ds. Energii, osiągnięcie zeroemisyjności wymaga zbudowania nowych lub modernizacji istniejących 80 mln km linii energetycznych na świecie.

Przykładem dewastującego przemarszu zielonej industrializacji jest amerykański stan Kalifornia. Niedawno rząd tego stanu dodatkowo zliberalizował przepisy dotyczące ochrony dzikiej przyrody, zezwalając w ten sposób na zabijanie gatunków, które dotychczas podlegały ścisłej ochronie - w tym narodowego symbolu Ameryki, czyli bielika amerykańskiego (ang. „bald eagle”). Ilustracją akceptacji tych praktyk ze strony tradycyjnych organizacji ekologicznych jest wypowiedź przedstawiciela organizacji Audubon zajmującej się ochroną ptaków, który powiedział, że nie chce, aby śmierć bielików „była wykorzystywana jako argument przeciwko czystej energii". [4] W ten sposób nawet gatunki ptaków najbardziej narażone na kolizje z farmami wiatrowymi (duże drapieżne ptaki) będą ginąć w imię złudzeń o możliwości sterowania ziemskim klimatem przy pomocy wiatraków. 

Anglia: rząd chce skoncentrować budowę farm wiatrowych i fotowoltaicznych w pobliżu miast

Do niedawna koncepcje umiejscowienia „rozproszonych źródeł energii" w ramach systemu energetycznego opartego na przemysłowych OZE zdawały się uznawać kwestie odległości między jednostkami wytwórczymi a ośrodkami skupiającymi odbiorców energii za mało nieistotną. Stąd też lokalizowano elektrownie OZE w regionach najlepiej zaopatrzonych w zasoby wiatru i energii słonecznej. Obecnie koszty przesyłu energii i problemy związane z budową nowej infrastruktury przesyłowej z bardzo odległych regionów produkcji wymuszają racjonalizację strategii budowy systemu energetycznego w oparciu o OZE na rzecz maksymalnego przybliżenia generacji energii elektrycznej do dużych ośrodków miejskich. Tak branża OZE reaguje na rosnące koszty produkcji.  

Brytyjski Departament Energii ogłosił właśnie plan, który ma doprowadzić do boomu inwestycji w OZE w regionach bezpośrednio otaczających ośrodki miejskie. Podmioty inwestujące w wielkie farmy wiatrowe i fotowoltaiczne w takich lokalizacjach będą mogły żądać wyższych stawek za energię od jego odbiorców, tj. tzw. „ceny strefowej”. [5] Teren Wielkiej Brytanii zostanie podzielony na kilkanaście stref produkcji energii elektrycznej (ang. „generating zones”). W strefach położonych w pobliżu głównych skupisk ludności deweloperzy będą do zachęcani do wykupywania dużych areałów rolnych. W obecnym stanie regulacji prawnych oznacza to, że pod „zieloną industrializację" mogą być też przeznaczane grunty rolne najwyższej klasy bonitacyjnej.

Na rozmiary powierzchni rolnych, które mogą być przedmiotem tej fali „zielonej industrializacji", wskazują szacunki brytyjskiego regulatora rynku energii Ofgem, że tylko w południowej Anglii (która ma być najbardziej faworyzowaną strefą produkcji OZE) potrzeba dodatkowych 20 GW z przemysłowej energetyki słonecznej. Tymczasem na wyprodukowanie 1 GW energii potrzeba ok. 1.600 ha - co oznacza że 60 mln paneli słonecznych zajmie obszar odpowiadający 40.000 boisk piłkarskich.

Zgodnie z planem rządu strefą produkcji OZE, gdzie planuje się szczególnie intensywny rozwój przemysłowych OZE, są tzw. „Home Counties”, czyli sześć hrabstw otaczających Londyn w południowo-wschodniej Anglii. Deweloperzy mają być zachęcani w szczególności do wykupywania i przeznaczania pod przemysłowe farmy wiatrowe i fotowoltaiczne terenów rolnych między Londynem a Bristolem, sięgających na północy do miast Norwich i Cambridge.

Organizacja „Campaign for the Protection of Rural England” ostrzega, że plan rządowy skutkować będzie usuwaniem uprawiających te ziemie dzierżawców (tenant farmers). Ze względu na zaszłości historyczne (dziedzictwo feudalizmu) własność ziemi w Wielkiej Brytanii często nie wiąże się z jej faktycznym uprawianiem czy udziałem w produkcji rolnej. Z punktu widzenia właścicieli gruntów są one jedynie zasobem kapitałowym, który ma przynosić jak największy zysk, a zbycie lch ub przeznaczenie takich areałów pod instalacje OZE zapewni dużo wyższą rentowność niż ich dzierżawa na rzecz rolników faktycznie prowadzących produkcję. 

Innym skutkiem realizacji rządowego planu będzie olbrzymia presja na zmniejszenie powierzchni tzw. Zielonego Pasa (tereny o ograniczonej zabudowie otaczające największe ośrodki miejskie, jak Londyn) oraz bezpowrotna utrata tradycyjnych krajobrazów wiejskich. Owa priorytetowa strefa produkcji OZE pokrywa się z rejonami uznawanymi powszechnie za szczególne dziedzictwo kulturowo-krajobrazowe Anglii i już obecnie jest terenem licznych konfliktów z obrońcami lokalnego krajobrazu.

Jak pisze bloger Paul Homewood, nie jest jasne, czy takie koszty nowej polityki lokalizacji farm OZE uzasadnia fakt, że w styczniu 2024 r. przeciętna produkcja farm fotowoltaicznych w Wielkiej Brytanii odpowiadała 3% zainstalowanej mocy tych elektrowni. Tak czy inaczej czeka nas kolejna fala inwestycji wiatrakowych, także i w Polsce realizowanych pod sztandarami walki z ziemskim klimatem za pieniądze obywateli. Jak widać nawet wysokie ceny energii i paliw nie są jeszcze na tyle wysokie, by całą politykę klimatyczną wraz z wiatrakami wyrzucić raz na zawsze do kosza.

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Wszystkie teksty opublikowane na portalu stopwiatrakom.eu są udostępniane na podstawie „Licencji międzynarodowej Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 (CC BY 4.0)” . Użytkownicy mogą je kopiować, udostępniać i udostępniać publicznie, pod warunkiem podania odpowiedniego źródła, łącza do licencji i wskazania, czy w cytowanym tekście wprowadzono zmiany.

Przypisy:

(1) https://wpolityce.pl/tygodniksieci/684631-bedziemy-biedni-ale-za-to-z-czystym-powietrzem – publ. z dn. 06.03.2024 r.

(2) https://www.salon24.pl/newsroom/1344599,wytna-bajkowy-las-pod-wiatraki-szok-w-niemczech – publ. z dn. 09.12.2023 r.

(3) https://dailysceptic.org/2024/03/08/germany-begins-felling-120000-trees-from-fairy-tale-forest-to-make-way-for-wind-turbines/ - publ. z dn. 03.08.2023 r.

(4) https://www.audubon.org/news/how-new-incidental-take-permits-can-protect-bald-and-golden-eagles-wind-energy-sites - publ. z dn. 08.02.2024 r.

(5) https://notalotofpeopleknowthat.wordpress.com/2024/03/10/more-cash-for-wind-farms-near-towns-as-net-zero-shift-stretches-grid/ - publ. z dn. 10.03.2024 r.


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!