Skip to main content
  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

  • Prawda o wiatrakach

    StopWiatrakom.eu
    OGÓLNOPOLSKI SERWIS PRZECIWNIKÓW ZBYT BLISKIEJ LOKALIZACJI WIATRAKÓW OD DOMÓW.

Opublikowano: 03 lipiec 2023
Kręta jest i wyboista droga do zerowej emisji dwutlenku węgla, czyli Wielkiego Zielonego Zera

Można odnieść wrażenie, że trwający od marca 2020 r. kryzys gospodarczy spowodowany najpierw polityką zamykania ludzi i gospodarki w domach pod hasłami walki z pandemią a następnie wybuchem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, stał się okazją dla globalistycznych elit do przyspieszenia rewolucji w zarządzaniu światem realizowanej pod sztandarami „walki z klimatem”. Obserwujemy, jak gwałtownie narasta, a nie słabnie nacisk wiodących instytucji Zachodu na realizację całościowej wymiany bazy energetycznej w połączeniu z masową elektryfikacją wszelkiej aktywności gospodarczej i generalnie społecznej w ramach wprowadzania klimatycznego stanu wyjątkowego („climate emergency”). Nowy system gospodarczy ma być oparty zasadniczo na panelach fotowoltaicznych, elektrowniach wiatrowych i pompach ciepła. W dominującej w mediach narracji wszystkie cele klimatyczne muszą być osiągnięte w błyskawicznym tempie, czyli tzw. „cel zerowej emisji”. Hasłem dnia jest natychmiastowa powszechna mobilizacja wszystkich państw i podmiotów, bez dopuszczania żadnych odstępstw czy alternatyw od przyjętej drogi do „Wielkiego Zielonego Zera”.

Ważnym przejawem tej gorączki na tle klimatu jest to, że cały szereg instytucji, które do niedawna reprezentowały najwyższe standardy fachowości w swoich analizach problemów dostaw energii i energetyki, przekształciły swoją działalność pod kątem udowadniania, że „zielony ład" i rewolucja niby odnawialnych źródeł energii jest faktycznie wykonalna i opłacalna. Nasz portal opublikuje w najbliższym czasie rzeczową krytykę „mapy drogowej" przyjętej przez Międzynarodową Agencję Energetyczną pokazującą „drogę do zero-emisyjności" do 2050 r. Opiszemy, jakie - nie dające się racjonalnie obronić - założenia uznali za słuszne przyjąć w tym celu eksperci MAE.

Jednak ciąg wydarzeń dosłownie z ostatnich dni stawia pod znakiem zapytania, czy wdrażana przez klimatycznych alarmistów mobilizacja faktycznie zmaterializuje się - i to nawet na Zachodzie, nie mówiąc już o tzw. Globalnym Południu, z Chinami oraz Indiami na czele, które już dzisiaj prezentują bardzo realistyczne spojrzenie na paliwa kopalne i ich stosowanie.

W Unii Europejskiej trwa dalej awantura o energetykę jądrową

W samym sercu Unii Europejskiej, to znaczy w relacjach między Niemcami a Francją, trwa dalej w najlepsze spór o to, czy energia elektryczna pochodząca z elektrowni jądrowych (w ostatecznym rozrachunku energia pozyskiwana w dużo mniej emisyjny i o wiele tańszy sposób niż energia pozyskiwana z farm wiatrowych czy z też pól zachwaszczonych farmami fotowoltaicznymi) ma prawo uczestniczyć w budowie „ekologicznej Europy". Francuzi zdradzają oznaki zaniepokojenia agresywną i bezkompromisową postawą Niemców, przypisując antynuklearnej strategii niemieckiej całkiem konkretne cele i opisując mechanizmy wpływu na francuskich polityków i opinię publiczną. Poniżej kilka wymownych przykładów zwalczania energetyki jądrowej przez Niemcy:

  • W grudniu 2022 r. były szef francuskiego koncernu energetycznego EDF powiedział, że: „Od 30 lat obsesją Niemców jest dezintegracja EDF. Udało im się." Słowa te padły przed parlamentarną komisją śledczą badającą przyczyny utraty niezależności energetycznej przez Francję;
  • Na forum Unii Europejskiej Niemcy w dalszym ciągu popierają pomysł wykluczenia energii jądrowej z jakiegokolwiek mechanizmu wsparcia finansowego ze strony władz publicznych, co wyklucza jakąkolwiek budowę i eksploatację takiej elektrowni z uwagi na długoterminowy cykl planowania i budowy;

nuclear power plant gd41d7650a 640

Fot. Markus Distelrath z Pixabay

  • Jak wynika z niedawnego raportu francuskiej Szkoły Wojny Ekonomicznej (Ecole de Guerre Economique - EGE), zakulisowymi realizatorami antynuklearnej agendy niemieckiej we Francji są fundacje Róży Luksemburg (związana z partią „Die Linke”, a którą nawet sam niemiecki mainstream nazywa skrajnie lewicową) oraz fundacja Heinricha Boella;
  • Na działalność tych fundacji Bundestag przeznacza co roku kolosalne sumy, które stale rosną: z 295 mln euro w 2000 r. do ponad 466 mln w 2014 r. i 690 mln euro w 2023 r.! Za te pieniądze fundacje przygotowują raporty, fundują stypendia dla studentów i młodych naukowców, organizują spotkania z francuskimi elitami i zagranicznymi politykami, współpracują z organizacjami pozarządowymi i partiami ekologicznymi. Celem jest oczywiście wspieranie niemieckiej narracji antynuklearnej i klimatycznej;
  • Raport EGE stwierdza wprost, że: „za fasadą słów o potrzebie zwiększenia współpracy między państwami członkowskimi Unii Europejskiej, Niemcy robią wszystko, co leży w ich mocy, aby uniemożliwić francuskiemu przemysłowi dostęp do taniej energii, a dzięki temu czerpać zyski z ważnej przewagi konkurencyjnej".

Ze swej strony dodajmy, że fundacje te prowadzą działalność w kluczowych dla interesów Niemiec krajach na całym świecie, w tym oczywiście także w Polsce – dla zainteresowanych odsyłamy na polską stronę tej fundacji - http://rls.pl/. Wskazane ogromne niemieckie środki budżetowe najprawdopodobniej obejmują wydatki ponoszone na podobne cele, tak jak i we Francji. Trudno racjonalnie zakładać, że Polska jest wolna od takich działań. [1]

Norwegia zamierza zarabiać na gazie i ropie jeszcze przez długie lata

Kraje skandynawskie zajmują szczególne miejsce w ekologicznej mitologii Zachodu. Wraz z Niemcami były one pionierami we wdrażaniu odnawialnych źródeł energii. Stąd gwałtowne zmiany kierunku w ich polityce energetycznej budzą duże zainteresowanie wśród zwolenników radykalnych „ambicji klimatycznych Zachodu" słusznie obawiających się o dalsze losy polityki klimatycznej.

Jak poinformował serwis Bloomberg 28 czerwca br.:

  • Ministerstwo Energii Norwegii zatwierdziło inwestycje dotyczące wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego o łącznej wartości 200 mld koron norweskich (18,5 mld USD), zapewniające utrzymanie dotychczasowego poziomu produkcji. Norwegia jest największym dostawcą gazu ziemnego w Europie (po utracie dotychczasowego udziału w tym rynku przez Rosję);
  • Minister Ropy Naftowej i Energii - Terje Aasland oświadczył, że: „Norwegia jest jedynym eksporterem netto ropy i gazu, a realizacja tych inwestycji zapewni nową produkcję począwszy od końca obecnej dekady, dzięki czemu będziemy mogli utrzymać dostawy na obecnym wysokim poziomie";
  • Między innymi, na (przybrzeżnym) polu naftowym Yggdrasil planuje się dokonać nawet 55 odwiertów. Szacuje się, że ten obszar zawiera ok. 650 mln baryłek ekwiwalentu ropy naftowej. Będzie to więc jedna z największych inwestycji wydobywczych na norweskich szelfie kontynentalnym w ostatnich latach. [2]

Ta decyzja Norwegów idzie dokładnie w przeciwnym kierunku,niż przewidują to scenariusze natychmiastowego zaprzestania nowych inwestycji w paliwa kopalne propagowane w Unii Europejskiej i co - jak argumentują alarmiści klimatyczni - jest bezwzględnie konieczne dla osiągnięcia zero-emisyjności. Jak widać Norwegowie, mimo iż sami pozyskują energię elektryczną praktycznie w 100% z hydroenergetyki nie zamierzają porzucać źródła własnego dobrobytu, jakim są paliwa kopalne i w imię urojeń o „ratowaniu planety” zostać biednymi.

Nowy szwedzki rząd nie wierzy już w wiatraki

Z kolei w sąsiedniej Szwecji nowy konserwatywny rząd bezpośrednio zakwestionował przydatność wiatraków dla efektywnego zmniejszenia emisji CO2 i zrezygnował z dalszego ich dotowania na rzecz wsparcia energetyki jądrowej.

Ciekawej perspektywy na reorientację szwedzkiej strategii energetycznej dostarcza komentarz (jedynego ogólnoaustralijskiego) dziennika „The Australian” z dnia 29 czerwca 2023 r. Sama Australia pozostaje bowiem zdecydowanie „na ścieżce" wytyczonej przez alarmizm klimatyczny i zamierza całkowicie zrezygnować z energetyki węglowej. Oto najważniejsze punkty z komentarza „The Australian” poświęconego decyzji szwedzkiego rządu dobrze pokazującego znaczenie odwrotu od chimerycznych elektrowni wiatrowych:

  • Kilka dni temu nowy centroprawicowy rząd szwedzki ogłosił radykalny zwrot w polityce energetycznej. Na ten temat nie przeczytacie dużo w polskich mediach, ponieważ preferują one tylko te informacje, które potwierdzają ich założenia, i mówią głównie o wydarzeniach, które umacniają alarmizm klimatyczny;
  • Deklaracja rządu szwedzkiego wskazująca na porzucenie dawno zatwierdzonych przez parlament planów dotyczących osiągnięcia 100% udziału OZE do 2040 r., motywowana jest ty, że kraj ten potrzebuje „stabilnego systemu energetycznego", to duża przeszkoda w marszu Unii do 100% OZE, który nie był dotychczas kwestionowany w krajach Zachodu;
  • Minister Finansów Szwecji - Elisabeth Svantesson powiedziała, że energia z wiatru i słońca jest zbyt „niestabilna”, aby spełniać potrzeby nowoczesnej gospodarki 24 godziny na dobę. Choć rząd w dalszym ciągu chce „czystego" systemu energetycznego, nie będzie on już oparty na OZE, lecz na energetyce jądrowej, która obecnie zapewnia 30% całkowitej energii elektrycznej wykorzystywanej w Szwecji. „Musimy produkować więcej energii elektrycznej, potrzebujemy czystego prądu i potrzebujemy stabilnego systemu energetycznego". Brawo Szwecja!
  • Do tej pory Szwecja należała do czołowych zwolenników „intensyfikacji działań w dziedzinie klimatu”. Ponad 40% szwedzkiej energii pochodzi z elektrowni wodnych, a niemal 20% dostaw dostarcza energetyka wiatrowa. Niezależnie od zobowiązania do osiągnięcia 100% udziału OZE do 2040 r., Szwecja zobowiązała się także do zapewnienia zero-emisyjności w całej gospodarce do 2045 r. Decyzja Szwecji reprezentuje największy jak dotąd krok w kierunku realizmu klimatycznego. Jest to jednak także jedynie najnowszy przejaw odchodzenia od nastawienia na forsowanie „transformacji za wszelką cenę przy pomocy OZE", która dominuje w myśleniu rządów zachodnich od dwóch dziesięcioleci. [3]

Z kolei w Niemczech zielono-lewicowa koalicja rządowa zamknęła w końcu ostatnie trzy elektrownie jądrowe, co spowodowało gwałtowny wzrost cen energii w Niemczech. Jednak w dalszym ciągu Niemcy importują energię z francuskich elektrowni jądrowych po drugiej stronie granicy. Rozbudowują także wydobycie węgla brunatnego, aby zapewnić, że żarówki będą dalej się świecić mimo braku rosyjskiego gazu.

Oceniając nową szwedzką strategię w energetyce – brytyjska organizacja Net Zero Watch oceniła, że może być ona odpowiednia w przypadku krajów nordyckich, ale nie wydaje się zdolna zaspokoić potrzeby gęsto zaludnionego uprzemysłowionego kraju, jakim jest Wielka Brytania:

„Zjednoczone Królestwo ma wszelkie powody, by pójść za przykładem Szwecji, ale musimy pójść krok dalej. Taki kraj jak Szwecja z niezbyt liczną ludnością, która zamieszkuje duże terytorium, może pozwolić sobie na porzucenie paliw kopalnych i poleganie na energetyce nuklearnej i wodnej oraz biomasie. Natomiast Wielka Brytania, jak i inne duże zindustrializowane gospodarki, muszą zmierzyć się z realiami i zrozumieć, że jedynie ścieżka od gazu do energii nuklearnej pozwala zachować bazę przemysłową i konkurencyjność.” [4]

Australia wciąż kocha wiatraki i pogrąża własną gospodarkę

Analizując niesłabnący entuzjazm australijskiego rządu wobec celu zerowej emisji („zero netto") we własnym kraju, „The Australian” pisze o wizji Alana Finkela, który w przeszłości pełnił funkcję "Głównego Naukowca" Australii:

„W opublikowanym niedawno niezwykłym artykule Alan Finkel opiewał swoją wizję lasów elektrowni wiatrowych i pól paneli fotowoltaicznych sięgających po horyzont. Zamiast odrzucić ze zgrozą taką czarną wizję przyszłości, były Główny Naukowiec oczekuje od nas, że ją zaakceptujemy jako konieczny element rzekomo niezbędnego przejścia na zero netto.” [3]

Natomiast australijski minister energii Chris Bowen ekscytuje się skalą wyzwań, które stoją przed Australią:

„Jak oświadczył, osiągnięcie 82% udziału OZE do 2030 roku, co obecnie jest już prawnie obowiązującym celem w Australii, wymaga instalowania - każdego dnia - 22 tysięcy paneli słonecznych oraz budowy 40 wielkich elektrowni wiatrowych każdego miesiąca przez kolejne siedem lat. Ponadto powstanie zdecentralizowanej sieci energetycznej wymaga budowy 28 tysięcy km nowych linii przesyłowych. Tymczasem owe panele fotowoltaiczne i elektrownie wiatrowe będą pracować średnio jedynie przez 30% czasu.

W oczach Bowena – który wygodnie zapomniał o związanej z tym konieczności „dodatkowego wzmocnienia" stabilności sieci energetycznej – jest to konieczne lecz mile widziane zadanie, które wymaga mobilizacji zasobów bez precedensu poza okolicznościami wojny.

W realnym świecie zamierzenia te nie są realizowane ze względu na praktyczne trudności z uzyskaniem pozwoleń budowlanych. Są one zresztą faktycznie niemożliwe do zrealizowania wobec ich astronomicznego kosztu (rządowe szacunki kosztów kapitałowych jedynie inwestycji związanych z przesyłaniem energii elektrycznej sięgają 80 mld. dolarów australijskich), nie wspominając już o chronicznym niedostatku materiałów i wykwalifikowanej siły roboczej.

Podczas, gdy Australia najwidoczniej może się doczekać się zamknięcia naszych pozostałych elektrowni węglowych, aby ratować planetę przez wyeliminowanie naszego 1% wkładu w globalne emisje ludzkości, poza zafiksowanym na punkcie emisji Zachodem nikt nie ma ochoty na takie fanaberie.” [3]

[Nasz komentarz] Niestety, w Polsce rząd Mateusza Morawieckiego jest jeszcze na etapie obłędu klimatycznego i wciąż wierzy, że wiatraki zbawią planetę i zapewnią tanią energię gospodarce. Rząd nie czyni żadnych przygotowań do kolejnej odsłony kryzysu energetycznego, który związany będzie z wysokimi cenami uprawnień do emisji CO2 i nie przewiduje nawet w planach zawieszenia udziału Polski w tym systemie. Powtarzamy od lat, że nie stać nas na porzucenie paliw kopalnych i budowę elektrowni wiatrowych czy farm fotowoltaicznych w ramach realizacji światowego programu „Wielkiego Zera” (zero ludzi – zero problemów dla planety). Brak dostaw energii po niskich cenach oznacza biedę dla wszystkich i cofnięcie się w rozwoju o co najmniej 150 lat. No chyba, że o to rządowi chodzi. Nie bez przyczyny premier Morawiecki zadaje się z takimi typami jak Klaus Schwab czy Yuval Noah Harrari i szuka u nich wsparcia oraz inspiracji. Nie ma przypadków, są tylko znaki.

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

(1)"Nucléaire : le travail de sape de l'Allemagne contre la France", L'Express, 29.06.2023 r. - https://www.lexpress.fr/environnement/nucleaire-le-travail-de-sape-de-lallemagne-contre-la-france-J3BV3SZA4VF4XEHN7AUSU46O5E/  Cytujemy za PAP/ https://wpolityce.pl/gospodarka/652656-lexpress-niemcy-chca-oslabic-francuski-przemysl-atomowy 

(2) https://www.bloomberg.com/news/articles/2023-06-28/norway-approves-more-than-18-billion-of-oil-and-gas-projects?mccid=11e10fd973&mceid=19ec1dd3e3

(3) Peta Credlin, "Sweden’s botched ‘green dream’ a warning to us all", The Australian, 29.06.2023 r.

(4) https://www.netzerowatch.com/sweden-cancels-renewable-energy-targets-britain-should-follow/


Wszechobecna propaganda klimatyczna w mediach głównego nurtu oparta jest o kilka mitów, które są nieustannie promowane wbrew oczywistym faktom i elementarnej wiedzy naukowej, zwłaszcza mit o szkodliwości dwutlenku węgla i jego szczególnej roli gazu cieplarnianego. Poglądy przeciwne i poddające w wątpliwość „ustaloną naukę o klimacie” są zaciekle eliminowane z obiegu publicznego, wszystko po to, by nie dopuścić do powstania nawet najmniejszych wątpliwości wśród polityków, dziennikarzy i wyborców, a już szczególnie dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. W ten sposób bełkot klimatyczny rozlewa się po infosferze publicznej i uniemożliwia rzetelną debatę o przyczynach, skutkach i kosztach „walki z klimatem”. Skala manipulacji i dezinformacji jest na tyle duża, że konieczne jest posługiwanie się zupełnie innymi pojęciami umożliwiającymi prawidłowe nazwanie rzeczywistości bez jej przeinaczania. Prawda sama się nie obroni i wymaga codziennej pracy a zwłaszcza posługiwania się innym językiem niż klimatyczni histerycy i naciągacze. Dlatego misją naszego portalu jest obrona prawdy naukowej i polskich interesów politycznych oraz gospodarczych w czasach inwazji post-prawd, kłamstw i przeinaczeń.

Wszystkim naszym darczyńcom serdecznie dziękujemy. Portal utrzymuje się wyłącznie z prywatnych datków i nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy. Takie finansowanie gwarantuje nam pełną niezależność a Czytelnikom publikacje, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Prosimy o wpłaty na konto w PKO BP SA: 53 1020 2791 0000 7102 0316 5867

Tytuł wpłaty: "Darowizna na stopwiatrakom.eu"

Dziękujemy Państwu za życzliwe wsparcie!