Opublikowano: 09 kwiecień 2020
Brytyjska BBC nareszcie zauważyła skalę dewastacji dzikiej przyrody na świecie przez tzw. „odnawialne źródła energii”, w tym farmy wiatrowe i przemysłowe instalacje fotowoltaiczne.

Matt McGrath, korespondent BBC News ds. środowiska, poświęcił artykuł wynikom międzynarodowych badań nad zagrożeniem, jakie dla resztek dzikiej przyrody na świecie stanowi rozbudowa zakładów produkujących zieloną energię [1]. BBC jako organizacja medialna jest tak głęboko zaangażowana w „obronę klimatu”, że z zasady nie prezentuje opinii sceptycznych wobec teorii zmian klimatu pod wpływem działalności człowieka. Tym bardziej warto odnotować, że artykuł na serwisie BBC News przyznaje, iż dotychczasowy rozwój OZE stanowi poważne zagrożenie dla kurczących się obszarów nienaruszonej przyrody, mających podstawowe znaczenie dla zachowania różnorodności przyrodniczej na świecie.

Bolesny paradoks - OZE niszczy bioróżnorodność na świecie

Z perspektywy brytyjskiej telewizji publicznej BBC, która entuzjastycznie popiera radykalną politykę klimatyczną (w tym jak najszybszą rozbudowę „zielonej energii”), obecna sytuacja stanowi niezwykle bolesny paradoks. Chociaż wiele krajów rozwijających się robi, co może, aby uporać się z rosnącymi emisjami dwutlenku węgla w drodze przejścia na energetykę odnawialną, to ironią jest, że zwiększają one zagrożenie dla gatunków [chronionych], kiedy takie zakłady lokalizowane są na terenach chronionych.”

1149.1 Foto

Zdjęcie pochodzi z artykułu BBC. Podpis brzmi: W całej Europie instalacje OZE lokowane są często na obszarach chronionej przyrody.

Jak pisze dziennikarz BBC: „W ciągu ostatniego półtora roku narasta zaniepokojenie kryzysem dotyczącym wyginięcia [gatunków] zauważalnym wszędzie na świecie i opublikowano liczne badania łączące go ze zmianą klimatu.” Dlatego nieprzyjemną niespodzianką jest, że lekarstwo (tj. rozbudowa OZE) wydaje się przyczyniać do utraty bioróżnorodności.

Pomijając fakt, że wiele ze wspomnianych badań budzi wątpliwości co do przyjętych w nich założeń (np. co do różnicy między efektami naturalnych zmian klimatu a wpływem człowieka) i metodologii naukowej. Przynajmniej niektóre z rozpowszechnianych przez media alarmów okazują się nie mieć po prostu poparcia w faktach (np. słynny los białych niedźwiedzi, który okazał się być zwykłym kłamstwem), dlatego omawiane badania międzynarodowego zespołu naukowców są bardzo istotne, ponieważ stanowią pierwszą chyba próbę naukowego podsumowania dotychczasowego rozwoju OZE na całym świecie z perpektywy ochrony przyrody niezakłóconej ingerencją człowieka.

Przy tym jakkolwiek dotkliwe są straty przyrodnicze poniesione do chwili obecnej, stanowią one jednak dopiero zapowiedź tego, co nam grozi w najbliższej przyszłości, wobec dalszej ekspansji OZE. Naukowcy przewidują bowiem, że liczba aktywnych instalacji produkujących odnawialną energię może wzrosnąć o 42% w ciągu najbliższych ośmiu lat.”

Jeden z członków zespołu badawczego ostrzega: „Jeżeli pozwolimy, by te inwestycje zostały zrealizowane, bioróżnorodność zniknie, zanim pojawią się konsekwencje zmian klimatu”.

Przyrodniczy bilans dotychczasowego rozwoju OZE

Jak więc się przedstawia bilans rozwoju OZE na świecie na chwilę obecną? Naukowcy przeanalizowali lokalizację aż 12.500 przemysłowych instalacji OZE. Jak pisze dziennikarz BBC News, badacze stwierdzili, że ponad 2.200 zakładów produkujących zieloną energię znajduje się w granicach obszarów dzikiej przyrody pozostałych jeszcze na Ziemi”. Oznacza to, że ponad 17,5% instalacji OZE na świecie zlokalizowanych jest na terenach chronionych przyrodniczo.

Na terenach objętych ścisłą ochroną, gdzie żadne inwestycje nie powinny być realizowane, znaleziono aż 169 obiektów energetycznych OZE. Dalsze 900 zakładów OZE realizowanych jest obecnie na obszarach kluczowych dla ochrony bioróżnorodności.” Wiodący autor tych badań powiedział, że „zakłady energetyczne i otaczająca je infrastruktura, taka jak drogi, a także nasilona aktywność człowieka, mogą być nieprawdopodobnie niszczące dla środowiska naturalnego.”

Dużo uwagi poświęca się „boomowi” energetyki wodnej w takich krajach, jak Indie czy Nepal, co wiąże się z polityką ograniczania emisji dwutlenku węgla. W efekcie Nepal ma ponad 100 zakładów [OZE] w obrębie obszarów chronionych, a Indie budują ich 74 w ważnych strefach ochrony przyrody.” Z kolei na obszarze wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO w Tanzanii, rząd tego kraju dał właśnie zielone światło dla budowy potężnej tamy, wielkiej inwestycji energetyki wodnej, która naprawdę zniszczy duży obszar parku narodowego” Selous.

Europa Zachodnia liderem w niszczeniu resztek natury

Jakkolwiek niszczące są praktyki krajów Azji czy Afryki i duże zagrożenia związane z ich intensyfikacją w nadchodzących latach, w kontekście naszego kraju ważne jest, że to dorobek Europy - w globalnym zestawieniu opracowanym przez autorów omawianych badań - okazuje się być najgorszy na świecie.

Czołowe miejsce w rankingu zniszczeń przyrody zajmują kraje Europy Zachodniej, a liderem w tym zakresie są Niemcy, gdzie 258 zakładów produkcji OZE zlokalizowano w „kluczowych strefach ochrony przyrody”. Podobna jest sytucja w Hiszpanii.

W porównaniu z Europą zachodnią zaskakująco dobrze wypadają Chiny, gdzie badacze doliczyli się 142 przemysłowych instalacji OZE na obszarach uznanych przez nich za kluczowe dla zachowania różnorodności przyrodniczej na świecie.

Happy end i niezadane pytania

Podkreślając skalę już poniesionych strat i ostrzegając przed ich spotęgowaniem w najbliższych latach, autorzy badań upatrują przyczynę tych praktyk jedynie w „słabym planowaniu przestrzennym” i wynikającym z tego niewłaściwych decyzjach lokalizacyjnych dla wielkich inwestycji OZE. Z artykułu dziennikarza BBC wynika, że naukowcy uważają, iż uporanie się z tym problemem nie powinno być trudne: musimy po prostu umieszczać [inwestycje OZE] we właściwych miejscach”.

Czy aby na pewno? W przypadku elektrowni wodnych, jeśli nadrzędnym celem ma pozostać jak największy i jak najszybszy wzrost potencjału wytwórczego OZE i generalna efektywność takich obiektów, to w ilu przypadkach nie ma w praktyce alternatywy dla lokowania inwestycji właśnie na obszarach o najwyższej wartości przyrodniczej albo po prostu na terenie parku narodowego, gdzie występują odpowiednie warunki topograficzne i hydrologiczne?

Przodujące miejsce krajów Europy Zachodniej w rankingu szkodników przyrodniczych wynika przede wszystkim z praktyk w zakresie lokowania farm wiatrowych, a także elektrowni słonecznych. Dziennikarz BBC przyznaje, że wiąże się to ze szczególnym „zapotrzebowaniem na przestrzeń” ze strony tych branży energetyki. „Instalacje produkujące zieloną energię są często dużo większe niż elektrownie wykorzystujące paliwa kopalne, przy czym farmy wiatrowe i fotowoltaiczne zajmują powierzchnię terenu do 10 razy większą niż elektrownie węglowe lub gazowe, aby wyprodukować taką samą ilość energii.”

W tym miejscu dziennikarz BBC nawiązuje do tzw. współczynnika gęstości energii, przyjmując przy tym niski szacunek areału niezbędnego do wyprodukowania jednostki energii w przypadku farm wiatrowych. Ponadto takie różnice w zajętej powierzchni terenu są dużo większe w przypadku elektrowni jądrowych.

Ani cytowani naukowcy, ani autor artykułu w serwisie BBC News nie wspominają jednak ani słowem o realiach lokowania farm wiatrowych i fotowoltaicznych w gęsto zaludnionych krajach Europy. To, że Niemcy — aspirujący do roli lidera OZE na świecie — zajmują także pierwsze miejsce pod względem liczby przemysłowych OZE zlokalizowanych na obszarach, gdzie przyroda powinna być bezwzględnie chroniona (i gdzie była chroniona przed rozpoczęciem ekspansji farm wiatrowych) wynika nie tyle z „niedostatków planowania przestrzennego”, ale z faktu, że w tym kraju praktycznie wyczerpał się już akceptowalny politycznie limit powierzchni zlokaliizowanych w najbliższej odległości od domów ludzi. Dlatego coraz częściej szuka się miejsca pod farmy wiatrowe ograniczając ochronę przyrody, np. wycinając lasy. W takich krajach jak Niemcy czy Dania już od szeregu lat eksperci OZE wskazują na konieczność dosłownego „wejścia do lasu” z farmami wiatrowymi.

W puencie artykułu opublikowanego przez serwis BBC News, jeden z członków zespołu badawczego broni się z góry przed oskarżeniem o „herezję klimatyczną”: „Zdajemy sobie sprawę z ryzyka, że dostarczymy broni niektórym sceptykom [klimatycznym], jednak każdy kto przeczyta nasze opracowanie zobaczy, że my nie twierdzimy, że OZE są złe, lecz że po prostu musimy je umieszczać we właściwych miejscach."

Być może to lęk przed mitycznymi sceptykami i wykroczeniem poza granice akceptowalnych opinii uniemożliwia sformułowanie oczywistych pytań, czyli podjęcie otwartej debaty publicznej w kwestii tego, czy i w jakim zakresie obecna polityka forsowania OZE jest kompatybilna z ochroną zasobów przyrodniczych w skali globalnej i w Europie.

Z naszych polskich doświadczeń jednoznacznie wynika, że deweloperzy OZE wspólnie z organami administracji samorządowej i rządowej ochronę przyrody traktują czysto instrumentalnie. Nie liczą się, żadne formy ochrony przyrody, ani gatunki chronione. Gotowi są strzelać do podlegających ścisłej ochronie ptaków, z orłem bielikiem na czele i niszczyć ich siedliska, byle tylko móc postawić swoje wiatraki w wybranym przez siebie miejscu. Oczywiście za wiedzą i aprobatą lokalnych władz, które uczestniczą finansowo w tym procederze.

Artykuł BBC potwierdza jedynie to, co piszemy od lat, że wyznawcy religii klimatycznej gotowi są, w imię własnych urojeń na temat ziemskiego klimatu i dwutlenku węgla, zniszczyć świat, przyrodę i ludzkie zdrowie, byle tylko zarobić na „ochronie klimatu”. Pecunia non olet.

Tłumaczenie, opracowanie i komentarz

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

[1] Matt McGrath, „Climate change: Green energy plant threat to wilderness areas”,  BBC News - https://www.bbc.com/news/science-environment-52023881

Omawiane badania zostały zrealizowane przez międzynarodowy zespół badawcze i opublikowane w czasopiśmie Global Change Biology, publ. z dn. 25.03.2020 r.