Opublikowano: 31 grudzień 2015

Warto odnotować wywiad jakiego udzielił Roman Pionkowski, Wiceprezes Energa SA dziennikowi „Rzeczpospolita” w dn. 28 grudnia 2015 r. Wspominając o budowie strategii grupy Energa SA, która jest najmniejszym z 4 koncernów energetycznych pod kontrolą państwową (ok. 17% udział w rynku sprzedaży), wskazuje, że:

„Z kolei długookresową konkurencyjność cenową mogą zapewnić jedynie niskoemisyjne źródła wytwórcze, nie zaś technologie wytwarzania, których rentowność opiera się na administracyjnie regulowanych systemach wsparcia finansowego. Dobitnie pokazuje to przykład elektrowni wiatrowych na przestrzeni ostatniego roku.”

Dlaczego na to zwracamy uwagę? Ponieważ rozwój odnawialnych źródeł energii, zależy w głównej mierze od wsparcia publicznego, tj. ustawowego przymusu zakupu wytworzonej energii elektrycznej lub cieplnej oraz systemu wsparcia finansowego. Bez tego, cała ekspansja OZE, w tym w i elektrowni wiatrowych, zostanie zastopowana, gdyż nie są to urządzenia, które dają pewną i stabilną energię. Jakkolwiek, zgodnie z regulacjami europejskimi „musimy” wspierać energetykę odnawialną, to nowy rząd powinien jednoznacznie określić, jakiego typu OZE będą wspierane. Przykład Energa SA jest o tyle wymowny, że jak podkreśla Prezes Pionkowski:

„Na terenie Energa Operator funkcjonuje ponad połowa krajowych OZE, co powoduje, że ponosimy relatywnie wyższe koszty rozwoju i obsługi sieci dystrybucyjnej niż inni operatorzy systemów dystrybucyjnych w Polsce. Dlatego nasze stawki są wyższe. Tak działa obecny system taryfowania.”

Rozwój OZE wiąże się w sposób oczywisty z koniecznością budowy sieci dystrybucyjnej i przesyłowej. Niezbędne jest podpięcie tych źródeł wytwarzania do sieci, odbiór wytworzonej energii i stabilizacja pracy całej sieci energetycznej. Wszystko to wymaga dodatkowych nakładów finansowych, które rzadko są pokazywane. Przy okazji tworzenia nowej Polityki Energetycznej Polski warto zwrócić uwagę na ten problem, bo kto wspiera budowę elektrowni wiatrowych, to cztery razy płaci: raz za samą energię, dwa za droższe utrzymanie sieci, a trzy za rezerwę mocy w systemie, bo przecież nie zawsze wieje, a cztery kiedy rozdaje dotacje z publicznej kasy.

Opracowanie: Redakcja

Źródło: Publikacja w "Rzeczpospolitej"