Opublikowano: 02 kwiecień 2019
OZE nie są w stanie uratować naszej planety - Michael Shellenberger pyta czy naprawdę będziemy je wspierać i pozwolimy im ją zniszczyć?

Na portalu cire.pl ukazał się komentarz Michaela Shellenbergera (Quillette) pt.: „Dlaczego odnawialne źródła energii nie mogą ocalić planety”. Michael Shellenberger komentuje w redakcji „Time Magazine” sprawy związane z ochroną środowiska. Jest również prezesem niezależnej organizacji badawczej i politycznej Environmental Progress. Przywołujemy na naszym portalu tę ciekawą publikację aby pokazać wszystkim, którzy wierzą, że OZE „wybawi” Ziemię i ludzi od problemów związanych z tzw. zmianami klimatycznymi, że OZE nie jest żadnym cudownym panaceum, a rodzi nowe problemy. OZE nie oferuje nic poza chwilowym samozadowoleniem wąskiej grupy interesów, pasożytującej na reszcie społeczeństwa. Widać jasno, że do promowania OZE wykorzystywani ideowcy, którzy wierzą, że „zielone” technologie ratują planetę – jednak w ich życiu często pojawia się czas na autentyczną  refleksję i kiedyś otwierają oczy.

Dzisiejszy artykuł dedykujemy naszym rządzącym, którzy dali się uwieść zielonemu mamidłu i naiwnie wierzą, że na przemysłowych wiatrakach zbudują lepszą Polskę. Nic bardziej złudnego, a za złudzenia się płaci. Doskonale wiemy, że pod wpływem wiatrakowych lobbystów Ministerstwo Energii szykuje kolejną dużą aukcję na wiatraki i panele fotowoltaiczne. Przymierza się też do liberalizacji ustawy odległościowej i póki co sonduje potencjalnych wyborców PiS, na ile można im wmówić, że: „węgiel jest dobry, ale wiatraki są jeszcze lepsze”.

light bulb 1042480 1280

fot. Pixabay

Michael Shellenberger, był zielonym aktywistą, który walczył w obronie lasów sekwojowych w Kanadzie, zablokował powstanie składowiska odpadów radioaktywnych. [1] W 2002 r., krótko po ukończeniu 30 lat, zdecydował, że poświęci się walce ze zmianami klimatu. Obawiał się, że globalne ocieplenie doprowadzi do zniszczenia wielu naturalnych środowisk. Sądził jak - wielu innych, którym się ciągle wmawia, że OZE uratuje klimat - iż rozwiązania są dość proste: panele słoneczne na każdym dachu, samochody elektryczne na każdym podjeździe itp. Jak sam pisze, uważał, że główne przeszkody mają charakter polityczny. Pomógł więc zorganizować koalicję największych amerykańskich związków zawodowych i grup ekologicznych, których propozycja dotyczyła inwestycji w odnawialne źródła o wartości 300 miliardów dolarów aby zapobiec zmianie klimatu. Uważał też, że te inwestycje przyczynią się do powstania milionów nowych miejsc pracy. Starania koalicji przyniosły skutek w 2007 r., kiedy kandydat na prezydenta Barack Obama przyjął „zieloną” wizję. W latach 2009-2015 Stany Zjednoczone zainwestowały 150 mld USD w źródła odnawialne i inne technologie podobno czystej energii.

I od tego momentu zaczęły się kłopoty. Tego co pisze Michael Shellenberger o farmach wiatrowych i słonecznych, branża OZE nie przyjmuje do wiadomości.  Niestety, ale politycy boją się myśleć racjonalnie, wolą unosić się na fali politycznej poprawności, mitów oraz przesądów, które nie mają nic wspólnego z wiedzą naukową.

W obliczu coraz większych inwestycji w fotowoltaikę i elektrownie wiatrowe w Kaliforni, okazało się, że nie udało się wyeliminować problemów związanych z niestabilnością OZE i coraz większym areałem gruntów potrzebnych pod nowe inwestycje. Branża OZE ciągle tłumaczy, że postęp technologiczny rozwiąże te problemy. Tylko, że rozwiązanie jednego problemu powoduje powstanie natychmiast kolejnego, jeszcze większego. Shellenberger pisze tak:

„Ale z upływem lat problemy wciąż występowały, a w niektórych przypadkach narastały. Na przykład Kalifornia jest światowym liderem w dziedzinie odnawialnych źródeł energii, ale nie udało się nam przekształcić naszych zapór w akumulatory energii, częściowo z powodów geograficznych. Potrzebne są do tego odpowiedniego rodzaju zapory i zbiorniki, a nawet wtedy jest to bardzo kosztowna modernizacja.

Większym problemem jest to, że istnieje wiele innych zastosowań wody gromadzonej przez zapory, a mianowicie system irygacyjny oraz miejskie wodociągi. A ponieważ w naszych rzekach i zbiornikach jest często niewystarczająca ilość wody, jej zasoby zgromadzone w sztucznych zbiornikach i przeznaczone dla tych innych celów stają się coraz cenniejsze.

Bez możliwości gromadzenia na wielką skalę energii elektrycznej Kalifornia musi blokować prąd wytwarzany przez farmy słoneczne, gdy jest wyjątkowo słonecznie, lub płacić sąsiednim stanom, żeby odbierały go od nas, aby uniknąć awarii naszej sieci elektroenergetycznej.

Pomimo tego, co daje się usłyszeć, jak dotąd nie ma widoków na szybką "rewolucję w akumulatorach" z dobrze zrozumiałych powodów technicznych i ekonomicznych.” [1]

Dalej pisze o elektrowniach wiatrowych i rozprawia się z mitem, że turbiny są bezpieczne a koty zabijają więcej ptaków niż śmigła wiatraków:

„Jeśli chodzi o koty domowe, nie zabijają one dużych, rzadkich i zagrożonych gatunków ptaków. Zabijają one małe, pospolite ptaki, jak wróble, rudziki i sójki. Duże i zagrożone wyginięciem ptaki takie jak jastrzębie, orły, sowy i kondory są zabijane właśnie przez turbiny wiatrowe.

W rzeczywistości turbiny wiatrowe są największym nowym zagrożeniem dla ważnych gatunków ptaków, które pojawiło się w ciągu dziesięcioleci. Szybko wirujące turbiny działają jak drapieżnik, z którym duże ptaki nigdy dotychczas się nie zetknęły i nie wykształciły na drodze ewolucji żadnych mechanizmów obronnych.” [1]

Shellenberger pisze, że farmy słoneczne nie są wcale takie ekologiczne, jak się nam ciągle wmawia:

„Farmy słoneczne mają podobnie duży wpływ na środowisko. Budowa farmy słonecznej jest bardzo podobna do budowania innych dużych gospodarstw rolnych. Należy przedtem oczyścić cały obszar z dzikiej przyrody.

Aby zbudować jedną z największych farm słonecznych w Kalifornii zatrudniono biologów, by wyciągali zagrożone wyginięciem pustynne żółwie z nor, układali je na ciężarówkach, przewozili do zagród i zamykali w klatkach, gdzie wiele zdychało.

Gdy dowiadywaliśmy się o tych skutkach, stopniowo uświadomiłem sobie, że nie ma żadnej innowacyjnej technologii, która mogłaby rozwiązać podstawowy problem związany z odnawialnymi źródłami energii. (wyróżnienie redakcji)

Można sprawić, że panele słoneczne będą tańsze, a turbiny wiatrowe większe, ale nie można sprawić, by słońce świeciło bardziej regularnie, a wiatr bardziej niezawodnie. Zrozumiałem wpływ zjawisk fizycznych na środowisko. Aby wytworzyć znaczne ilości energii elektrycznej ze słabych przepływów energii, muszą być one rozmieszczone na ogromnych obszarach. Innymi słowy, problem z odnawialnymi źródłami energii nie jest problemem technicznym - jest nim natomiast sama natura zjawiska generowania energii.” [1]

Shellenberger pisze o kosztach OZE i o tym, że „oszczędności” wynikające z masowej produkcji są z „przejadane” przez koszty bilansowania systemu elektroenergetycznego:

„Wykorzystywanie źródeł energii, które są z natury niestabilne i wymagają dużych obszarów terenu, wiąże się z wysokimi kosztami ekonomicznymi.

Pojawiło się wiele doniesień na temat tego, jak spadły koszty paneli słonecznych i turbin wiatrowych. Ale te jednorazowe oszczędności wynikające z ich produkcji w dużych chińskich fabrykach zostały zniwelowane przez wysokie koszty związane z rozwiązywaniem problemu niestabilności ich pracy.

Weźmy pod uwagę Kalifornię. W latach 2011-2017 koszt paneli słonecznych spadł o 75%, a mimo to nasze ceny energii elektrycznej wzrosły pięć razy więcej niż w pozostałych stanach USA. Podobna sytuacja wystąpiła w Niemczech, u światowego lidera w dziedzinie energii słonecznej i wiatrowej. Ceny energii elektrycznej w tym kraju wzrosły o 50 procent w latach 2006-2017, na skutek zwiększenia zasobów energii odnawialnej.” [1]

Dalej autor pisze o tym, że kosztowna transformacja energetyczna Niemiec i Francji absolutnie nie przekłada się na zmniejszenie emisji CO2:

„Kiedyś myślałem, że radzenie sobie ze zmianami klimatu będzie kosztowne. Ale nie mogłem już dłużej w to wierzyć, mając przed sobą przykład Niemiec i Francji.

Emisje dwutlenku węgla w Niemczech utrzymują się na niezmienionym poziomie od 2009 r., pomimo inwestycji w źródła odnawialne w wysokości 580 mld USD do 2025 r. Nastąpił przy tym 50-procentowy wzrost kosztów energii elektrycznej.

Tymczasem Francja emituje jedną dziesiątą ilości dwutlenku węgla na jednostkę energii elektrycznej i płaci trochę więcej niż połowę ceny za energię elektryczną w porównaniu do Niemiec. W jaki sposób? Dzięki energii jądrowej.

Ponadto, pod presją Niemiec, w ciągu ostatniej dekady Francja wydała 33 miliardy dolarów na odnawialne źródła energii. Jaki był rezultat? Podobnie jak w Niemczech - wzrost emisji dwutlenku węgla oraz wyższe ceny energii elektrycznej. [1]

Shellenberger pisze też o „sojuszu” korporacji energetycznych, więcej OZE, to większe zużycie gazu ziemnego:

 (…) Ostatnio przemysł jądrowy promuje ideę, że w celu przeciwdziałania zmianom klimatu „potrzebujemy mixu różnych czystych źródeł energii", w tym energii słonecznej, wiatru i jądrowej. To było coś, w co wierzyłem i mówiłem, po części dlatego, że ludzie chcą to usłyszeć. Problem polega na tym, że to nieprawda.

Przykład Francji pokazuje, że przejście od energetyki opartej głównie na energii jądrowej do mieszanki energii jądrowej i odnawialnej skutkuje większą emisją dwutlenku węgla, z powodu konieczności wykorzystywania większej ilości gazu ziemnego oraz wyższymi cenami prądu.

Inwestorzy naftowi i gazowi wiedzą o tym, dlatego też zawarli polityczny sojusz z firmami zajmującymi się energią odnawialną i jest to powodem wydawania milionów dolarów przez firmy naftowe i gazowe na reklamy promujące energię słoneczną i przekazują miliony dolarów wspomnianym grupom ekologicznym w celu zapewnienia odpowiedniego wizerunku i PR.” [1]

Dalej autor pisze o tym, że aby naprawdę chronić naturalne środowisko Ziemi trzeba mówić prawdę o OZE:

„Co więc należy zrobić? Najważniejszą rzeczą jest, aby naukowcy i działacze ochrony środowiska zaczęli mówić prawdę o odnawialnych źródłach energii i energii jądrowej oraz o związku między gęstością energii a wpływem źródła na środowisko.

Naukowcy zajmujący się badaniem nietoperzy ostrzegają ostatnio, że turbiny wiatrowe są bliskie spowodowania wyginięcia nietoperza szarego (Hoary bat), wędrownego gatunku nietoperzy.(…)

Myślę, że to jest naturalne, że ci z nas, którzy stali się aktywni w kwestii zmian klimatycznych, zaczęli kierować się w stronę odnawialnych źródeł energii. Wydawały się one sposobem na zharmonizowanie ludzkiego społeczeństwa ze światem przyrody. Wspólnie, zatem cierpimy z powodu błędnego przekonania związanego z odwoływaniem się do natury, który nie różni się od tego, który prowadzi nas do kupowania produktów w supermarkecie oznaczonych „wszystko naturalne". Ale nadszedł najwyższy czas, aby ci z nas, którzy wyznaczyli siebie na opiekunów Ziemi, jeszcze raz przyjrzeli się nauce i zaczęli kwestionować wpływ naszych dotychczasowych działań.

Teraz, gdy wiemy, że odnawialne źródła energii nie są w stanie uratować naszej planety, czy naprawdę będziemy je wspierać i pozwolimy im ją zniszczyć? [1]

logo stop wiatrakom mini[Nasz komentarz] Pisanie niewygodnych rzeczy o odnawialnych źródłach energii nie jest dzisiaj na topie i dziękujemy redakcji cire.pl za odwagę. Ważne jest, by docierać do szerokiej rzeszy osób z wiedzą o energetyce, która nie polega na pokazywaniu kolorowych folderów i powtarzaniu propagandowych hasełek rodem z podręcznika marketingu.

Zdrowy rozsądek mówi, że każda technologia niesie ze sobą zarówno korzyści, jak i zagrożenia. To jest oczywiste. Rzecz w tym, że nie wszystkie technologie mają ten sam korzystny bilans zysków i strat, by warto było je upowszechniać i rozwijać. Zwolennicy energetyki wiatrowej, poza mityczną walką z globalnym ociepleniem przez zmniejszanie limitów emisji CO2, nie są w stanie zaoferować żadnych realnych korzyści społeczeństwu, a jedynie coraz większe rachunki do zapłaty. Pytanie o koszty rozwoju nowych technologii, zwłaszcza jeśli odbywa się to ze wsparciem ze środków publicznych, jest zawsze zasadne. Podatnicy mają prawo wiedzieć, co otrzymują w zamian za wsparcie. Nie wystarczy dzisiaj powiedzieć, że mamy „czystą” lub „zieloną” energię, by można było przekonać kogokolwiek poza naiwnymi. Nie wystarczy straszyć globalnym ociepleniem, by mieć rację w sprawie budowy nowych elektrowni wiatrowych.

Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki.

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

[1] https://www.cire.pl/item,177733,13,0,0,0,0,0,dlaczego-odnawialne-zrodla-energii-nie-moga-ocalic-planety.html