Opublikowano: 08 maj 2018
Jak zrobić dobrą minę do złej gry, czyli o braku zasadności nowelizacji ustawy o OZE przywracającej wiatraki do łask

Dzisiaj, tj. w dniu 8 maja 2018 r. rocznie prace sejmowa podkomisja nadzwyczajna powołana do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii oraz niektórych innych ustaw (druk nr 2412). Jesteśmy bardzo ciekawi jakich argumentów używać będą zwolennicy przepchnięcia zaproponowanych zmian w ustawie odległościowej, by uzasadnić wydatkowanie prawie 16 mld złotych na wiatrakowe fantasmagorie, czyli działanie na szkodę polskiej energetyki. Dlatego też chcielibyśmy odnieść się do oficjalnego uzasadnienia nowelizacji i wskazać na zupełny brak argumentacji. Tu nawet nie chodzi o brak logiki, ale o fizyczny brak argumentów. Widać już, że rząd stawia posłów w sytuacji bez wyjścia, skoro nawet nie sili się na wskazanie uzasadnienia tych kontrowersyjnych regulacji prawnych. Typowe siłowe rozwiązanie, zupełnie nie w stylu PiS z pierwszego okresu rządów.

Szalone tempo pracy Sejmu, tylko po co?

W związku z nadzwyczajnie szybkim procesem legislacyjnym nowelizacji ustawy o OZE chcielibyśmy się odnieść do kilku kwestii bardzo istotnych dla mieszkańców miejscowości narażonych na negatywne oddziaływanie elektrowni wiatrowych, w tym do protestów społecznych przeciwko bezprawiu inwestorskiemu oraz nawiązać do stanowiska parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, którzy przez długie lata dzielnie wspierali stronę społeczną w naszej walce o ucywilizowanie procesu inwestycyjnego.

Być może kwestie, o których ciągle piszemy zostały „zakrzyczane” przez branżę wiatrakową domagającą się odszkodowań, nowych subwencji i preferencyjnych uregulowań prawnych. Tematyka chaotycznego rozwoju energetyki wiatrowej była bardzo wiele razy poruszana i komentowana w Sejmie a jednak znowu wracamy do punktu wyjścia, tj. realizacji w Polsce niemieckiej polityki energetycznej, tym razem przez rząd PiS. Pamiętamy wypowiedź Ministra Energii Krzysztofa Tchórzewskiego na antenie TVP w dniu 07-08-2017 r.: „Energia elektryczna z OZE, w szczególności z wiatraków, jest energią, którą trzeba dotować i my wszyscy dotujemy. Za każdy wyprzedzający procent jako obywatele i przedsiębiorcy płacimy niepotrzebnie za energię elektryczną ponad 700 mln zł rocznie. (...) Dzisiaj to już dochodzi do około 15 zł na 100 zł wydawanych na rachunek, całościowo biorąc. To jest luksus i jeśli musimy się decydować na ten luksus, i mamy ustalone z Komisją Europejską, ile on wynosi, to nasi poprzednicy nie powinni wyprzedzać . (..) "wiele państw zostawiło sobie jeden procent z tyłu i spotkało je za to napomnienie, ale ich obywatele i przedsiębiorcy byli mniej obciążeni, tymczasem u nas nastąpiło wielkie wyprzedzanie i robienie strasznych interesów". [1]

Pamiętamy również wypowiedź Ministra Tchórzewskiego na sali sejmowej w maju 2016 r. która spotkała się z ogromnym aplauzem większości parlamentarnej. [2] Z ówczesnymi wypowiedziami ministra Krzysztofa Tchórzewskiego i wiceministra Andrzeja Piotrowskiego można zapoznać się tutaj: http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/2281-wiatrakowa-amnezja-ministerstwa-energii.html

Dzisiaj chcielibyśmy jeszcze odnieść się do uzasadnienia nowelizacji ustawy o OZE i pokazać naszym czytelnikom jak niewiele do powiedzenia mają nasi ministrowie w konfrontacji z Komisją Europejską i poleceniami Berlina, bo przecież to cesarzowa Europy stoi za tym powrotem do wiatrakowania. Nie miejmy żadnych złudzeń, że patriotyczna retoryka rządu to stanowczo za mało, by skutecznie bronić polskich interesów gospodarczych w energetyce. Tutaj rząd poległ po całości, mimo posiadania wielu mocnych argumentów. Czego zabrakło, tego nie wiemy, ale wcześniej czy później prawda wyjdzie na wierzch. Niestety nie pomyliliśmy się co do osoby premiera Morawieckiego, który okazał się być słaby i nieodporny na fałszywy urok i wdzięk inwestorów. Szukanie na siłę kompromisu z komunizującą Komisją Europejską skończy się tym, co zwykle – kompromitacją.

Poniżej kilka istotnych argumentów, które naszym zdaniem dobitnie przemawiają za tym, aby nie dotować branży wiatrowej pieniędzmi podatników ani nie inwestować w dalszy rozwój tej branży, przedstawione w kontekście argumentacji wskazanej w uzasadnieniu ustawy. Cytaty pisane kursywą pochodzą z uzasadnienia do projektu.

Strona społeczna czy strona inwestorska?

„Zmiany proponowane w treści nowelizacji ustawy OZE wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym oraz przedsiębiorców, które kierowane były do Ministerstwa Energii w trakcie trwających konsultacji publicznych.”

Warto zatem sobie przeanalizować kogo Ministerstwo uważa za stronę społeczną? Do Ministerstwa wpłynęło ponad 230 krytycznych uwag od osób fizycznych i organizacji społecznych przeciwnych przemysłowej energetyce wiatrowej. W ocenie skutków regulacji projektowanej nowelizacji Ministerstwo powołało się wyłącznie na 47 organizacji branżowych i wygląda na to, że to jest dla Ministerstwa Energii tzw. „strona społeczna”. A więc wracamy do czasów jak za rządów PO-PSL. Jak jest interes do zrobienia, to nieważne kto rządzi, bo i tak okazuje się, że protestujący mieszkańcy są niepotrzebną zawalidrogą. Owszem, protestujący mieszkańcy mogą przydać się przed wyborami, aby na ich emocjach budować elektorat wyborczy, ale jak widać po zachowaniu rządu w sprawie energetyki wiatrowej protestujący mieszkańcy służą jedynie do robienia wyniku wyborczego.

Zjeść ciastko i mieć ciastko!

„W zakresie zmian wprowadzanych w art. 3 ustawy należy podkreślić, że zaproponowane zmiany mają na celu realizację celu OZE na 2020 r. W tym miejscu należy podkreślić, iż zauważono duże zaniepokojenie środowisk lokalnych, które alarmowały o ponadwskaźnikowym i chaotycznym rozwoju sektora energetyki wiatrowej. Należy także wskazać, iż intencją w zakresie dotyczącym zmian ustawy z dnia 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (Dz. U. poz. 961), zwanej dalej „ustawą o inwestycjach”, nie jest zmiana podstawowego kryterium odległościowego, tzw. „10H”, którego to kryterium odległościowego niniejsza inicjatywa legislacyjna nie zmienia.”

Niniejszym chcielibyśmy jednak bardzo mocno podkreślić, że o ile projekt nowelizacji ustawy o OZE z założenia nie zmienia minimalnej odległości wiatraków od zabudowy mieszkaniowej (10H), o tyle dopuszcza on możliwość startu w aukcjach tych projektów deweloperskich, dla których pozwolenia na budowę otrzymano jeszcze przed dniem 16 lipca 2016 r. Z oczywistych względów są to projekty, które nie spełniają kryterium minimalnej odległości i w normalnych warunkach w ogóle nie powinny powstać. Próba reanimacji tych projektów wskazuje, że wycofujecie się Państwo ze swojego, zaakceptowanego przez wyborców stanowiska w sprawie energetyki wiatrowej. Skandalem jest to, że nowelizacja zawiera propozycję wydłużenia okresu ważności pozwoleń na budowę dla elektrowni wiatrowych z trzech do pięciu lat i umożliwia tym samym realizację tych projektów, które nie spełniają minimalnej odległości. Zamiast przeznaczać miliardy złotych na trwale nierentowną branżę, lepiej jest budować takie projekty OZE, które dają miejsca pracy w Polsce i podatki, a nie wspierać niemiecką politykę energetyczną. Chcielibyśmy poznać argumenty przemawiające za taką decyzją, bo na razie Ministerstwo Energii w tej sprawie milczy lub zbywa.

W ten sposób deweloperzy posiadający pozwolenia na budowę uzyskane na starych przepisach mogą stanąć do aukcji i starać się o dofinansowanie. Takich gotowych projektów budowlanych ze wszystkimi pozwoleniami, branża wiatrowa posiada na ok. 2.500 MW. Rząd zgodził się dopuścić w tym roku do przeprowadzenia aukcji na wiatraki na kwotę aż 15,75 mld zł, co pozwoli na wybudowanie tj. 350-400 wiatraków o mocy zainstalowanej ok. 1.000 – 1.200 MW. Wynika to wprost z zaproponowanych przez Ministerstwo Energii przepisów. Jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie mnie.

Mówić jedno, robić drugie

Dalej Ministerstwo energii przyznaje, że najbardziej „dynamicznie” rozwijała się energetyka wiatrowa. A mimo tego w zaplanowanych akacjach przyznaje jej największą pulę!

„Na przestrzeni lat 2005–2016 nastąpił dynamiczny rozwój sektora energetyki odnawialnej, osiągając sumaryczną moc zainstalowaną na poziomie 8.538,347 MW na dzień 30 września 2017 roku.

W tym okresie technologią, która rozwijała się najbardziej dynamicznie, była energetyka wiatrowa. Obecnie moc zainstalowana w tych instalacjach wynosi 5.848,671 MW, co stanowi niespełna 69% całkowitej mocy zainstalowanej w OZE. Jak w każdym przypadku infrastrukturalnych inwestycji sektorowych, rozwojowi energetyki wiatrowej towarzyszył sprzeciw lokalnych społeczności, które wskazywały obawy o zagrożenie zdrowia lub życia.”

Zapomniane konflikty społeczne

Właśnie tą nowelizacją ustawy odległościowej rząd dobitnie pokazuje, że obywatele w sprawie inwestycji wiatrowych i nie tylko, nie mają nic do powiedzenia, a przez farmy wiatrowe wiele miejscowości w Polsce nie będzie mogło się rozwijać. Stawianie wiatraków blisko domów zawsze będzie powodować bardzo duże skonfliktowanie mieszkańców oraz będzie powodować utratę zaufania do instytucji państwowych. Jak wielka była skala protestów związanych z inwazją energetyki wiatrowej w Polsce można przeczytać w opracowaniu Marii Bednarek –Szczepańskiej z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, pt.: „Energetyka wiatrowa jako przedmiot konfliktów lokalizacyjnych w Polsce”

„W wyniku badania zidentyfikowano 499 konfliktów lokalizacyjnych na obszarach wiejskich i w małych miastach w Polsce. Różnorodność oprotestowywanych inwestycji była duża – zidentyfikowano aż 41 typów konfliktowych obiektów odpowiadających działom w klasyfikacji PKD (Bednarek-Szczepańska i Dmochowska-Dudek 2015). Ale znamienne jest to, że aż 20% wszystkich oprotestowywanych inwestycji stanowiły elektrownie wiatrowe (rys. 1). Był to wynik bardzo zaskakujący, mając na uwadze fakt, jak wiele jest różnych rodzajów inwestycji uciążliwych; wzmożony ruch inwestycyjny na obszarach wiejskich miał miejsce w wielu dziedzinach. Farmy wiatrowe były zdecydowanie najczęstszym przedmiotem protestów społeczności lokalnych wsi i małych miast; częstszym niż drogi, obiekty związane z gospodarką odpadami, biogazownie, fermy hodowlane i inne inwestycje generujące uciążliwości dla mieszkańców.(…)”

Należy dodać, że na popieraniu energetyki wiatrowej tracą wszyscy. Brak uczciwego i otwartego dialogu ze stroną społeczną doprowadził do niespotykanej dotąd utraty wiarygodności nie tylko inwestorów, ale przede wszystkim do upadku wiarygodności instytucji samorządowych, państwowych i sądownictwa. Władza państwowa i samorządowa nie cieszyła się zaufaniem w ogóle, bo otwarcie kolaborowała z inwestorami. Wręcz przeciwnie, na poziomie lokalnym robiło się wszystko, by przepychać inwestycje na siłę i wbrew nawet najbardziej uzasadnionym argumentom i wbrew interesom mieszkańców. Uwzględniano wyłącznie interes inwestora, a niepokornych zastraszano, wprowadzano w błąd i jawnie oszukiwano. Co bardziej odważnym grożono procesami sądowymi o zniesławienie lub pozywano o duże sumy pieniędzy. Czy chcecie Państwo powrotu do tych bardzo złych praktyk inwestycyjnych? Piszę to z własnego, bogatego doświadczenia oraz wiem to z rozmów z innymi osobami i współpracy ze stowarzyszeniami z całej Polski, które bliżej zetknęły się z przemysłem wiatrowym.

Kontrolować znaczy destabilizować

„Dalej wskazać należy, iż celem jest, aby ustawodawstwo polskie, w tym w szczególności ustawy OZE, były przepisami pozwalającymi na w pełni kontrolowalny rozwój sektora energetyki odnawialnej, w tym także sektora energetyki wiatrowej.”

Z doświadczeń innych krajów już wiadomo, że im więcej energii z wiatru w systemie tym większa jego destabilizacja i coraz trudniejszy proces kontroli przez Państwo, wymagający ciągle nowych subsydiów i rozwiązywania nowych problemów. Ministerstwo Energii planuje uruchomić jeszcze w tym roku aukcje na ok. 1 GW nowych mocy wiatrowych. Stąd też propozycja wydłużenia do 5 lat od wejścia w życie ustawy odległościowej ważności pozwoleń na budowę. Tylko, że taka ilość wiatraków (ok. 500 sztuk - zakładając 2 MW lub ok. 330 zakładając 3 MW moc każdego z nich czyli kilkadziesiąt dużych, nowych farm wiatrowych w całej Polsce) nijak się ma do zapewnień.

Na miejsce zużytych wiatraków pojawią się nowe! Nie widać końca udręki mieszkańców

„Zauważa się także napływające sygnały obywateli w zakresie dotyczącym rozwoju oraz funkcjonowania sektora odnawialnych źródeł energii, jak również kwestie dotyczące konieczności zapewnienia bezpiecznej eksploatacji elektrowni wiatrowych.

Ze względu na niebezpieczeństwo następstwa awarii elektrowni wiatrowej konieczne jest dopuszczenie możliwości przeprowadzenia modernizacji tych instalacji.”

Nowelizacja wprowadza do art. 2 ustawy o OZE nowy  pkt 19a) w postaci definicji „modernizacji”: „19a) modernizacja - proces inwestycyjny, którego celem jest odtworzenie stanu pierwotnego lub zmiana parametrów użytkowych lub technicznych instalacji odnawialnego źródła energii;".

W kontekście wiatraków „modernizacja” oznacza zarówno możliwość przywrócenia stanu pierwotnego instalacji, np. po jej spaleniu się lub awarii, ale także – i na tym branży wiatrowej zależy szczególnie – umożliwia zwiększenie mocy nowoinstalowanych turbin, w miejsce starych. Fachowo nazywa się to „repoweringiem”. Przepis w tej wersji jest skrajnie niebezpieczny, gdyż w obecnej wersji umożliwia rozbudowę EW i dopuszczenie takich zmodernizowanych wiatraków do aukcji.

Oczywiście ze względu na niebezpieczeństwo następstwa awarii elektrowni wiatrowej konieczne jest dopuszczenie możliwości przeprowadzenia modernizacji tych instalacji, ale polepszenie parametrów OZE musi zawsze wiązać się z ponowną oceną oddziaływania na środowisko.

Pod przykrywką „unifikacji” zabierzemy samorządom, damy inwestorom!

„W ocenie projektodawcy, przepisy wprowadzane w ustawie mają na celu usystematyzowanie i unifikację w zakresie definicji części budowlanych oraz części technicznych elektrowni w celu zwiększenia bezpieczeństwa.

W zakresie zmian wprowadzanych w art. 2, wejście w życie zmiany dotyczącej art. 3 pkt 3 ustawy – Prawo budowlane, zawierającej definicję budowli oraz dotyczącej załącznika do tej ustawy, spowoduje wprowadzenie jednolitych i przejrzystych zasad opodatkowania podatkiem od nieruchomości. Zmiany w opodatkowaniu elektrowni wiatrowych wejdą w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia ustawy, z mocą od dnia 1 stycznia 2018 r.”

Przepisy dotyczące podatku od nieruchomości dla elektrowni wiatrowych umożliwią powrót do ich opodatkowania na starych zasadach, tj. do opodatkowania wyłącznie części budowlanych, co będzie już ze szkodą dla gmin, które zostaną pozbawione dochodów z farm wiatrowych. Ustawa przewiduje też, że zmiana opodatkowania dla wiatraków nastąpi z dniem 1 stycznia 2018 r., a więc z mocą wsteczną, co samo w sobie ma charakter jawnie niekonstytucyjny, łamiący zasadę pewności prawa, samodzielności gmin oraz uprzywilejowujący branżę wiatrową. Jak mają zachować się samorządy, którym odbiera się należne podatki w trakcie roku? Będą musiały oddać podatki? Wygląda na to, że Skarb Państwa będzie musiał poszkodowanym gminom zapłacić grube miliony złotych, tylko dlatego, że branża wiatrowa nie lubi płacić podatków.

Po tym, jak w dniu 1 lipca 2016 r., weszła w życie nowelizacja ustawy o OZE, która zmieniła sposób wsparcia dla nowobudowanych elektrowni wiatrowych i wprowadziła system aukcyjny, żaden inwestor nie spieszy się do budowania wiatraków, mimo że posiadają oni mnóstwo projektów wiatrowych „dopiętych na ostatni guzik” i ze wszystkimi pozwoleniami. Ustawa odległościowa nie objęła przecież wszystkich projektów. Potwierdziło się to, o czym mówiliśmy od początku, że wiatraki kręcą się nie dzięki wiatrowi, ale dzięki różnego rodzaju dotacjom i wsparciu regulacyjnemu, które wymusza budowę OZE. Produkcja energii elektrycznej z tych urządzeń w naszych warunkach pogodowych jest po prostu nieopłacalna.

Zaufanie do wiatrakowych inwestorów, kto płaci ten wymaga…

„Przewidywane skutki wprowadzenia regulacji:

społeczne – w związku z licznymi wątpliwościami w zakresie zmienianych przepisów prawnych, wejście w życie proponowanej regulacji spowoduje podniesienie stopnia zaufania obywateli do państwa.”

Jeśli Ministerstwo uważa, że zaproponowana nowelizacja ustawy odległościowej spowoduje podniesie stopnia zaufania obywateli do państwa to chyba wszelka dyskusja ze stroną rządową nie ma już sensu. Można przytaczać niezliczoną ilość rzeczowej argumentacji o niekorzystnym wpływie energii wiatrowej na polski system elektroenergetyczny, o niekorzystnym oddziaływaniu na środowisko przyrodnicze i zdrowie ludzi, itd., itp., a i tak na koniec zostanie to wszystko wyrzucone do kosza. Przykre to tym bardziej, że z naszych argumentów bardzo wiele razy korzystali posłowie Prawa i Sprawiedliwości gdy byli jeszcze w opozycji. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

gospodarcze – wejście w życie projektowanej regulacji przyczyni się do utwierdzenia przedsiębiorców, w tym mikro-, małych i średnich przedsiębiorców, w zakresie proponowanych stabilnych i uproszczonych mechanizmów wsparcia energii z OZE;

W tym miejscu chciałbym również zwrócić uwagę na wystąpienie dr Pawła Turowskiego z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który mówił wprost o szkodliwej dla polski niemieckiej Energiewende.

„Zdaniem naukowca Energiewende ma powodować, że Niemcy stają się największym eksporterem energii na świecie. Są największym producentem OZE na świecie (15,1 procent). Zdaniem Turowskiego przemysł OZE jest główną sprężyną gospodarki niemieckiej, większą niż przemysł samochodowy czy elektromaszynowy. – W 2020 roku będzie stanowić 15 procent PKB Niemiec. Zastanawiał się on, czy niemiecka Energiewende jest wyrazem altruizmu, czy jest inteligentną polityką przemysłową budującą trwałe przewagi niemieckiej gospodarki. Jego zdaniem przykładem realizacji tej polityki na arenie europejskiej jest narzucanie norm w ramach projektu Unii Energetycznej. W 2014 roku Polska postulowała rehabilitację węgla, solidarność na rynku gazu. – Warto zobaczyć co z tego zostało po tym, jak przemieliła to Komisja Europejska – powiedział Turowski. Obecnie Unia Energetyczna tworzy zintegrowany rynek energii uwalniający eksport energii, dekarbonizację gospodarki zwiększającą popyt na OZE. – Unia Energetyczna jest instrumentem przebudowy rynku”. [2]

finansowe – wejście w życie projektowanej regulacji nie będzie bezpośrednio powodować konieczności poniesienia wydatków z budżetu państwa ani budżetu jednostek samorządu terytorialnego;

Przedkładana regulacja nie nakłada ani na jednostki samorządu terytorialnego, ani na budżet państwa dodatkowych zobowiązań finansowych, jednakże dodatkowe możliwości rozwoju gospodarczego i aktywizacji lokalnych społeczności może przyczynić się do wzrostu gospodarczego i zwiększenia dochodów do budżetu państwa z tytułu nowych inwestycji;

Ponadto Ministerstwo twierdzi, że nowelizacja nie wpłynie na dodatkowe zobowiązania finansowe państwa. Czy aby Ministerstwo nie zapomniało napisać o większych subwencjach wyrównawczych, które wypłaci gminom z racji dużo mniejszych wpływów gminnych z tytułu podatku od farm wiatrowych? O tym, że zaproponowane zmiany w nowelizacji ustawy o OZE wpłyną niekorzystnie na budżet państwa pisaliśmy tutaj: http://www.stopwiatrakom.eu/w-skrocie/2378-pa%C5%84stwowe-koncerny-energetyczne-chc%C4%85-p%C5%82aci%C4%87-podatki-od-wiatrak%C3%B3w-po-staremu.html

http://www.stopwiatrakom.eu/203-polska-lokalnie/2286-mazowieckie-utracone-subwencje-przez-gmin%C4%99,-czyli-o-tym-jak-zbajerowa%C4%87-mieszka%C5%84c%C3%B3w-wiatrakami.html

Podsumowując, korzyści finansowe z rozwijania energetyki wiatrowej dla gmin są niewielkie i jednorazowe. Wzrost dochodów z podatków pomniejsza bowiem subwencję wyrównawczą, z której korzystają gminy. Inwestycja w postaci farmy wiatrowej w ogóle nie wpływa na lokalny rynek pracy. Zatrudnienie jednej lub dwóch osób w charakterze ochroniarzy farmy to żadna korzyść, gdyż robią to firmy zewnętrzne i to przy pomocy pracowników ochrony. Elektrownie wiatrowe powodują zmniejszenie liczby mieszkańców gminy, w której są one zlokalizowane, gdyż ludzie nie chcą mieszkać przy farmie wiatrowej. W konsekwencji zmniejsza się baza podatkowa i poziom konsumpcji lokalnej, spadają też ceny nieruchomości, skąd widoczne są wiatraki, gdyż nabywcy nieruchomości w zdecydowanej większości nie chcą ich oglądać ze swoich domów. Pisała o tym Pani Profesor Józefa Hrynkiewicz w swoim opracowaniu pt.: „Wpływ lokowania elektrowni wiatrowych na wartość nieruchomości”.

W ten oto sposób, rząd Prawa i Sprawiedliwości, na własne życzenie i w kiepskim stylu, w imię politycznego kompromisu z Komisją Europejską, postanowił wypiąć się na własnych obywateli i wyborców. No cóż, nie zapomnimy tego i dalej będziemy robili swoje.

Kto stawia wiatraki, ten przegrywa wybory

Redakcja stopwiatrakom.eu

Przypisy:

[1] https://www.cire.pl/item,149535,1,0,0,0,0,0,minister-tchorzewski-o-oze-nastapilo-wielkie-wyprzedzenie.html

[2] https://biznesalert.pl/turowski-bbn-energiewende-polska/

stopwiatrakom stopka 1