Opublikowano: 14 sierpień 2017
Drugie dno małej nowelizacji ustawy o OZE, czyli komu zależy na drenażu finansowym państwowych spółek energetycznych

Ważą się losy małej nowelizacji ustawy o OZE, która powiązała wartość opłaty zastępczej z ceną rynkową zielonych certyfikatów. Ustawa czeka tylko na podpis prezydenta. Tymczasem lobby popierające energetykę wiatrową, która do niedawna czerpała gigantyczne korzyści z „zielonego” biznesu, uruchomiło lobbing mający przekonać Prezydenta Dudę do zawetowania tej nowelizacji.

Jak pisze portal wgospodarce.pl w artykule pt.: „Kto chucha i dmucha na farmy wiatrowe?” umowy z deweloperami farm wiatrowych, podpisywane za czasów rządów PO-PSL, dramatycznie drenują finanse państwowych spółek energetycznych. Z informacji medialnych wynika, że projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, został poddany zleconym przez Kancelarię Prezydenta analizom prawnym. Wnioski z tych analiz mają skłaniać do zawetowania nowych przepisów. Jak jest naprawdę tego nie wiemy, gdyż mamy tutaj do czynienia bardziej ze spekulacjami niż z pewnymi wiadomościami.

Iłża foto 08.2017

fot. Farma wiatrowa pod Iłżą/ materiały własne redakcji

O tym, o co chodzi w tej sprawie, możemy się domyślać analizując informacje o podpisywanych za czasów rządów PO-PSL przez spółki energetyczne umowach z właścicielami farm wiatrowych. W opublikowanym w gospodarce.pl artykule możemy przeczytać:

„Farmy wiatrowe, które mogą stracić najwięcej w związku ze zmianami dotyczącymi tzw. zielonych certyfikatów (obowiązku zapewnienia energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, jaki spoczywa na dostawcach) to nie rolnicy i drobni przedsiębiorcy, którzy w ten sposób zarabiają na utrzymanie rodziny. Za farmami stoją międzynarodowe koncerny, finansiści i globalni gracze, którzy pod przykrywką ekologii czerpią korzyści z umów zawartych ze spółkami skarbu państwa. Gra toczy się o dużą stawkę.” (wyróżnienie redakcji).

 „Największym odbiorcą energii pochodzącej z farm wiatrowych jest pomorska Energa. To właśnie grupa z pomorza najgłośniej przypomina o tym, że sprawami wielu umów dotyczących zakupu zielonych certyfikatów i energii z farm wiatrowych powinna zająć (lub zajmuje się już teraz) prokuratura.

Chodzi o transakcje zawierane przez zarządy mianowane za czasów rządu Platformy Obywatelskiej. Dla przykładu – pisze na wpolityce.pl Artur Ceyrowski – weryfikowana jest sprawa doprowadzenia kupujących (Energa Wytwarzanie SA i PGE Polka Grupa Energetyczna SA) do, tu cytat – „(…) niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez celowe wprowadzenie w błąd podczas procesu akwizycyjnego nabycia udziałów w spółce Iberdrola Renovables Polska sp. z o. o.”. Mogło to doprowadzić do zawyżenia 100% wartości udziałów o kwotę przekraczającą 10 milionów złotych. W tej sprawie toczy się już postępowanie na gruncie prawa cywilnego, w którym wartość przedmiotu sporu określono na kwotę przekraczającą 4,6 miliona złotych”.

logo stop wiatrakom mini[Nasz komentarz] Projekt małej nowelizacji ustawy o OZE uchwalony przez Sejm w dniu 20 lipca br. czeka już tylko na podpis prezydenta. Od  kilku dni trwa też medialna ofensywa przeciwników nowelizacji, czyli zainteresowanych funduszy, rozmaitych organizacji związanych z branżą OZE (m.in. Polska Izba Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej, Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej), banków, które udzielały ogromnych kredytów pod budowę farm wiatrowych oraz niektórych mediów. Obserwujemy też jak wykorzystuje się małych rolników i małych polskich przedsiębiorców do pokazania, jakie „nieszczęście” ich spotka, jak nie będzie można mieć wiatraka na własnym polu. Ta narracja ma pokazać jak rządy PiS niszczą OZE, choć jest to oczywista nieprawda. Podnoszące wielkie larum środowisko „zielonej energii” żąda już zawetowania ustawy. Swoje „trzy grosze” dorzucają także politycy totalnej opozycji.

Tymczasem uchwalona nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii, to nie jest sprawa małego rolnika, który postawił sobie za stodołą 0,5 MW wiatrak z demobilu. Nie stoją też za tym polscy przedsiębiorcy, tak jak próbują nam wmówić „zielone” media z Gazetą Wyborczą czy szefem PSL Kosiniakiem-Kamyszem na czele. Uchwalona ustawa może w skuteczny sposób zahamować proces bezwzględnego drenowania budżetu państwa i spółek skarbu państwa z pieniędzy wydawanych dzisiaj na zakup zielonych certyfikatów czy opłaty zastępczej. Dzisiaj spółki energetyczne przepłacają za te instrumenty finansowe i nowelizacja ma urealnić ich cenę. Tylko tyle. Krzyk i wrzask jest wielki, bo mamy do czynienia z olbrzymimi środkami finansowymi liczonymi w miliardach złotych rocznie. Żałujemy tylko tego, że Ministerstwo Energii, mając wiedzę co dzieje się na rynku i ile naprawdę kosztuje nas „zielona energetyka” milczy o tym. A przecież wystarczy publicznie pokazać te bezsensowne wydatki na zakupy farm wiatrowych i ich efekty.

Strona społeczna bardzo liczy na prezydenta Dudę, że podpisze ustawę nowelizującą ustawę o OZE i przerwie chocholi taniec inwestorów wokół budżetu państwa. Jeśli chcą robić biznes w Polsce, to bardzo proszę, ale za własne pieniądze i na własne ryzyko. Chyba o to chodzi w kapitalizmie.

[P.S.] W dniu 14 sierpnia br. prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o OZE i tym samym zostały zamknięte spekulacje branży OZE nt ewentyualnego weta. Dobrze się stało, gdyż tym samym rozpoczął się proces normalizowania sytuacji na rynku zielonych certyfikatów. Niezależnie od tego zaczną się procesy konsolidacji w samej branży, gdyż obecną sytuację przetrwają tylko najsilniejsi gracze. 

Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki

Redakcja stopwiatrakom.eu

Źródło:

[1] http://wgospodarce.pl/informacje/39517-kto-chucha-i-dmucha-na-farmy-wiatrowe

[2] http://niezalezna.pl/200752-ustawa-warta-miliardy-a-branza-chce-veta-co-zrobi-prezydent

stopwiatrakom stopka 1