Opublikowano: 25 czerwiec 2016

Wyniki referendum w Wielkiej Brytanii, w którym wygrali zwolennicy opuszczenia Unii Europejskiej będą miały dalekosiężne skutki polityczne, ekonomiczne i społeczne. Nie wszystko jest już wiadomo i dopiero za kilka tygodni będzie jasne, w jakim kierunku potoczą się negocjacje z Komisją Europejską. Formalnie proces wyjścia musi zostać zainicjowany przez brytyjski Parlament i wcale nie jest powiedziane, że nie będzie nowych wyborów w Wielkiej Brytanii z uwagi na dymisję brytyjskiego premiera Davida Camerona.

Przegrana Komisji Europejskiej w tym referendum jest bolesna i prestiżowa, bo osłabia i tak kiepski mandat polityczny ekipy Junckersa do rządzenia i do realizowania jakichkolwiek zmian, w tym i do prowadzenia najważniejszych negocjacji w sprawie TIPP (porozumienia z USA w sprawie wolnego handlu), w sprawie unii energetycznej oraz pakietu klimatyczno-energetycznego. W zasadzie, w normalnie funkcjonującym systemie politycznym, dymisja całego składu Komisji Europejskiej powinna nastąpić od razu w ciągu kilku godzin. Rzecz w tym, że Komisja Europejska jest wybierana w sposób dyskrecjonalny (w zaciszu gabinetów) i przed nikim tak naprawdę nie odpowiada. Formalnie to szefowie państw i rządów (Rada Europejska) uzgadniają ze sobą kandydatury i skład Komisji – por. art. 244 Traktatu z Lizbony – i tylko oni mogą wymusić zmiany na tych stanowiskach.

Jak niedawno pisaliśmy, w sprawie reformy pakietu klimatyczno-energetycznego w dniu 23 czerwca 2016 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie sprawozdania z postępów w dziedzinie energii odnawialnej (2016/2041(INI)), w którym wzywa on państwa członkowskie do „nadrobienia zaległości” w realizacji celów klimatycznych Unii Europejskiej wyznaczonych do 2020 r. Rezolucja ta daje Komisji szeroki mandat negocjacyjny z państwami członkowskimi do wypracowania nowej dyrektywy o OZE. Wynik brytyjskiego referendum sprawia, że rozmowy w tym względzie mogą się przesunąć o wiele miesięcy. Komisja będzie bowiem mocno zajęta negocjacjami z nowym rządem Wielkiej Brytanii, a także gaszeniem pożarów w innych krajach, które mogą zainicjować podobne referenda.

Te okoliczności sprawiają, że kolejna dyrektywa OZE może być nazbyt trudna do przeprowadzenia z uwagi na słabą pozycję Komisji Europejskiej. Z drugiej strony przed polskim rządem pojawia się unikalna okazja do wynegocjowania odstępstw dla polskiej energetyki i gospodarki od przymusowej dekarbonizacji realizowanej za wszelką cenę. Rozmowy te powinny być ukierunkowane na zagwarantowanie polskiej gospodarce możliwości prowadzenia własnej polityki w tym względzie. I nie chodzi tutaj o jakiekolwiek okresy przejściowe, ale o trwałe rozwiązania uznające naszą specyfikę i dominację węgla. Trzeba jasno postawić sprawę, że rozwój OZE może być prowadzony, ale z uwzględnieniem lokalnych możliwości absorbcji przez system energetyczny źródeł o niestabilnym i niesterowalnym charakterze; z gwarancją długoterminowego wsparcia dla energetyki konwencjonalnej (rynek mocy) oraz z uznaniem rozwiązań wprowadzających minimalną odległość dla elektrowni wiatrowych. Inicjatywa leży po stronie rządu i lepszej okazji nie będzie.

Redakcja stopwiatrakom.eu